Etykiety informujące o wydajności urządzeń RTV i AGD aktualizowano przed dekadą. 1 marca produkty wybranych kategorii – pralki, lodówki, zmywarki, telewizory czy monitory – nareszcie otrzymały oznaczenia wyraźnie rozróżniające ich klasy! To tzw. nowe etykiety energetyczne.
Przede wszystkim zniknęły „plusy” (typu: A+++) – zamiast nich wykorzystane zostały kolejne litery alfabetu, aż do G, zgodnie z pierwotnym pomysłem Unii Europejskiej sprzed lat. Nowe etykiety energetyczne dostały nie tylko premierowe modele, ale i te, które już są w sprzedaży. Nie ma prostego „przelicznika” skalowania. W niektórych kategoriach produktowych najbardziej efektywne urządzenia trafiły od razu do klasy A (pralki). W niektórych do B (zmywarki). W większości do C (np. lodówki), a w innych dopiero do... E (telewizory) – to oznacza, że tam klasy energetyczne A i B zostają zarezerwowane „na przyszłość”. Lampy i żarówki przyjmą nowe etykiety energetyczne we wrześniu. Zmiany na razie nie dotyczą m.in. odkurzaczy, piekarników, kuchenek ani okapów (planowane przeskalowanie w 2023 r.). Na grafikach poniżej stara etykieta energetyczna (po lewej) i nowa etykieta energetyczna (po prawej).
Czym są etykiety energetyczne?
To zestaw ważnych cech, które powinny interesować świadomego konsumenta, nastawionego na oszczędności i ekologię, a które nie do końca są zrozumiałe ze specyfikacji wyrażanych liczbami. Dla Unii Europejskiej to narzędzie do realizacji większego celu – redukcji zużycia energii oraz emisji CO2. W założeniu w sposób jasny – symboliczny i graficzny – informują o podstawowych parametrach urządzenia, tak aby można je zestawić z konkurencyjnymi. Zarówno „stare”, jak i nowe etykiety energetyczne dotyczą sprzętów najbardziej „prądożernych”, pracujących w twoim domu na co dzień. W kuchni, łazience, pokoju. W etykiecie energetycznej zawarte są:
- marka i modelu sprzętu,
- jego klasa energetyczna,
- roczne zużyciu prądu,
- zużycie innych zasobów, np. wody,
- informacje o innych cechach urządzenia (poziomie emitowanego hałasu czy czasie trwania cyklu prania albo suszenia).
Czemu w ogóle „etykieta” energetyczna? Bo trafia na urządzenie w formie nalepki – tabliczki z symbolami graficznymi, literowymi i kolorystycznymi. Klasa A umieszczana na zielonym pasku oznacza urządzenie najbardziej efektywne. Klasa G na czerwonym pasku – najmniej efektywne. Wprowadziła je dążąca do systematyzacji ponad granicami – i do czystego świata – Unia Europejska na początku lat 90. Po akcesji w latach 2000 przyjęła je Polska. W 2010 r. w związku z rozwojem technologii, dla której wyróżniania przestała wystarczać ówczesna skala, dodano „plusy” przy literce A. Od jednego do trzech. Z biegiem lat litery od B do G wypadły z obiegu, zostały tylko urządzenia klas: A, A+, A++ i A+++. W nowych etykietach energetycznych Unia Europejska wraca do pierwotnego założenia wykorzystywania siedmiu liter.
Nowe i stare etykiety energetyczne
„Klasa energetyczna A++”! Ile może być tych plusów? Dwa, trzy, osiem? Czy więcej to na pewno lepiej? I o ile lepiej? Czy ktoś kiedyś słyszał w ogóle o klasie B lub C? Nowe etykiety energetyczne mają być przede wszystkim zrozumiałe dla kupującego – i klarownie hierarchizować urządzenia. Te bardziej energooszczędne i ciche otrzymują literkę bliżej początku alfabetu i zielony czy żółty pasek. Te „energożerne” i głośne jako czerwone trafiają do kategorii F albo G. To konieczna modyfikacja systemu wprowadzonego przed niemal 30 laty! Producenci nie mogą już sugerować, że dawna klasa energetyczna „A+” to powód do dumy – bo jest raczej przeciwnie. Teraz opracowano bardziej adekwatne metody testowania i oceniania.
Jak wyglądała sytuacja w poszczególnych kategoriach AGD i RTV? Klasa A+++ stanowiła aż 90% pralek! Dla „równowagi” – tylko 10% lodówek, w tym większość „pełnowymiarowych” modeli LG i połowa urządzeń Samsunga, Beko oraz Whirlpoola. Tu, podobnie jak w zmywarkach, dominowała kasa A++ dotycząca 50% modeli. Najwięcej do zrobienia było w telewizorach – zaawansowane technologie procesowania obrazu nie są ekologiczne, za twój HDR płaci środowisko. Niemal 50% należało do klasy A (połowa OLED-ów, dwie trzecie modeli z matrycą NanoCell, co trzeci QLED), niecałe 10% było klasą energetyczną B (druga połowa OLED-ów, co trzeci QLED), nie było w ogóle odbiorników A+++. Zostało jeszcze 40% telewizorów A+, w zdecydowanej większości to „tradycyjne” LED-y. Proporcje są mniej więcej zachowane przy każdej wielkości przekątnej. Wydajność energetyczna dużych telewizorów jest podobna jak małych, co nie oznacza oczywiście podobnego zużycia energii. 43 cale Direct LED to 95 kWh i niespełna 60 zł rocznie, 75 cali w zbliżonej technologii to ponad 260 kWh i 160 zł rocznie. Zużycie energii przez OLED podobnej wielkości jest porównywalne. Oczywiście, to wszystko bardzo uogólnione obliczenia, jest wiele zmiennych, a nowe etykiety energetyczne będą uwzględniały „prądożerność” osobno przy włączonym i wyłączonym HDR-ze.
Wydatki najlepiej porównać na przykładzie lodówki – tu pobór prądu jest praktycznie niezmienny. Średnie roczne zużycie prądu urządzenia „starej” klasy energetycznej A+ przekracza 300 kWh, co kosztuje cię ponad 200 zł. Lodówka A+++ to tylko 180 kWh, czyli 120 zł – inwestując w najwyższą klasę energetyczną, rocznie oszczędzasz 80, nawet 90 zł!
Pobór prądu poszczególnych urządzeń możesz zmierzyć za pomocą „inteligentnego” gniazdka. Oto pomiary z domostwa „statystycznego Kowalskiego”. Czajnik elektryczny: 2600 W!!! Żelazko: 1900 W, ale tylko przez chwilę nagrzewania, potem się wyłącza. Maszyna do gotowania gorącym powietrzem (tzw. airfryer): 1450 W. Stary odkurzacz sprzed czasów regulacji Unii ograniczającej moc do 900 W: do 1050 W. Toster: 810 W. Pralka (klasa energetyczna A+++) 250 W naprzemiennie z… 3 W – urządzenie non stop się włącza i wyłącza. Stary telewizor LED (A): 230 W, ale po odłączeniu źródła obrazu (czarny ekran) tylko 70 W. Blender 115 W. Wyciskarka do cytrusów 65 W. Lodówka (A+): 65 W. Zmywarka (A): 55 W. Wentylator: 40-50 W. Wyciskarka wolnoobrotowa: 35 W. Oczyszczacz powietrza: 25-35 W. Laptop: 15-30 W, pobór wzrasta np. podczas wyłączania, gdy zamyka procesy. Smartfon podłączony do gniazdka ładowarką QuickCharge: 15 W, tradycyjną: 7 W.
Nowe etykiety energetyczne – siedem liter skali
Zasady wyliczeń i oceny parametrów urządzenia – a także sama skala – uległy poważnym zmianom. Nowe etykiety energetyczne sprawią prawdopodobnie, że model:
- z klasy energetycznej A+++ trafi do klasy energetycznej A, B, C lub D,
- z A++ do D lub E,
- z A+ do F lub G,
- z A do G.
Nie do końca można napisać, że to „spadek”, bo przecież efektywność urządzenia pozostaje bez zmian. Nie ma prostej reguły określającej algorytm przeskalowania. Jest za to inna ważna informacja: klasy energetyczne A i B zostają „na przyszłość” – miejmy nadzieję, że producenci wkrótce stworzą urządzenia spełaniające wyśrubowane normy „ekstraklasy” nowej etykiety energetycznej!
Nowe etykiety energetyczne – wygląd
Nowe etykiety energetyczne przypominają „stare”, i formą, i treścią. Niezależnie od kategorii znajdziesz na nich (patrząc od góry):
- kod QR – to nowość; po przeskanowaniu telefonem, zostaniesz przeniesiony na stronę z informacjami o produkcie w europejskiej bazie EPREL (European Product Registry for Energy Labelling),
- nazwę dostawcy lub znak towarowy,
- identyfikator modelu,
- skalę klas efektywności energetycznej od A do G,
- klasę efektywności energetycznej danego modelu – z prawej strony, biała litera na czarnym tle, to najważniejsze!
Dalsze informacje na nowej etykiecie energetycznej zależą już od rodzaju sprzętu – w tej części nie ma rewolucji. Dla telewizorów i monitorów zmieniono sposób obliczania zużycia energii – 1000 godzin odtwarzania bez trybu HDR, poniżej zużycie energii w tej samej jednostce czasu, ale z włączonym HDR-em. Dla pralek, pralkosuszarek i zmywarek zmieniono sposób wyliczania zużycia energii z rocznego na sto cykli, a zużycie wody liczy się na cykl, w programie Eko. Doprecyzowano też informację o „czasie trwania cyklu” (również – obliczana dla programu Eko).
Nowe etykiety energetyczne – kwestia hałasu
Zużycie energii zużyciem energii, ekologia ekologią… Te kwestie wpływają na środowisko i rachunki, ale nie na komfort codziennego użytkowania. Dla tego najważniejszy jest „poziom emitowanego hałasu”. Podaje się go dla każdego „hałaśliwego” urządzenia (czyli nie dla telewizorów ani żarówek), a wartość wyraża w decybelach. Nowe etykiety energetyczne zwracają uwagę na tę informację nie tylko piktogramem, lecz także – ważna zmiana – przyporządkowaniem urządzenia do „klasy emisji hałasu”, od A do D. Warto zrozumieć te liczby, bo nie są wyabstrahowane z rzeczywistości – to czysta życiowa prawda… Przyrost o 10 dB podwaja głośność, czyli 50 dB jest dwukrotnie bardziej uciążliwe od 40 dB! Hałas 40 dB oznacza potencjalne problemy z koncentracją, a powyżej 60 dB w dłuższym okresie – nawet uszkodzenie słuchu. Przyjęło się, że cicha lodówka generuje do 40 dB, zmywarka do 43 dB, a cicha pralka podczas wirowania – do 70 dB. Warto zaznaczyć, że nowe etykiety energetyczne pralek (i pralkosuszarek) – w przeciwieństwie do „starych” – podają tylko informacje o poziomie hałasu emitowanego podczas wirowania (usunięto informację o hałasie podczas prania).