Kiedy bierzesz do ręki Sony LinkBuds, pierwsze wrażenie może być tylko jedno. Są tak leciutkie, jakby zrobiono je z papieru. Ważą 4 g sztuka, słownie: cztery gramy. Efekt „wow” potęgują design – szkielet z dziurą – i zegarmistrzowskie wykończenie. Chcesz ich dotknąć, chcesz popatrzeć. Za sprawą tajemniczej inżynierii nie chcesz ich jednak wyciągać z ucha – pchełki grają niczym orkiestra symfoniczna. Kolejny hit: sterowanie stuknięciem w… policzek!
Cztery gramy, pięć i pół godziny
To nie ewolucja konstrukcji słuchawek typu TWS – prawdziwie bezprzewodowych. To rewolucja! Sony LinkBuds – premiera z połowy lutego – natychmiast zostały hitem internetu. Ten metalowy okrąg to głośnik. Mamy zatem do czynienia ze słuchawką douszną, owszem. Ale czy oby dokanałową…?
W zabudowanej części korpusiku, która siedzi w kanale, znajdują się bateria (5,5 godz.) oraz procesor o groźnie brzmiącej nazwie V1. Ma sporo roboty – niewielkie urządzenie dekoduje zaawansowane formaty i wirtualizuje dźwięk 360 stopni. Odporna na zachlapania obudowa z recyklingowanego plastiku jest przyjemnie matowa, jakby tekturowa. Podobnie etui ładująco-transportowe. Zapewni kolejne 12 godz. grania, też jest małe i superlekkie (ok. 3 x 4 x 5 cm, 34 g) – będziesz upewniał się dłonią, czy na pewno nie wypadło z kieszeni spodni… Nie jest wodoodporne.
Najpierw dopasuj, potem słuchaj
Pierwsze wrażenie Sony LinkBuds może zostać zaburzone przez niewłaściwe mocowanie w uchu. Upewnij się, że robisz to prawidłowo! Część z gumowym zaczepem idzie do góry, podpiera się we wgłębieniu mniej więcej w połowie ucha. Słuchawkę zagnieżdżasz delikatnym ruchem wkręcającym, głośnik obwarzanek ma być skierowany skośnie w kierunku twarzy. Oczywiście jeszcze ważniejsze jest wsadzenie słuchawki zgodnie z jej konstrukcją, tj. prawej do prawego ucha, lewej do lewego. O ile przy niektórych modelach TWS-ów pomyłki są dopuszczalne, tutaj nie wchodzą w grę, mocowanie to podstawa! Dopasuj też wielkość zaczepu – w ekopudełeczku są aż cztery różne sztuki. Nie wahaj się szukać ideału.
Prawidłowo wpięte Sony LinkBuds trzymają się w uchu doskonale – możesz śmiało biegać, pedałować, przechylać się. Są praktycznie nieodczuwalne – i przez użytkownika, i przez otoczenie. Jakby przyklejone. Mimo umieszczenia głośnika poza kanałem nie emitują dźwięku na zewnątrz, nie przeszkadzają osobom w biurze.
Aplikacja i automatyka Sony LinkBuds
Ta firma kocha nowoczesne rozwiązania – sterowanie przez smartfon i dotknięciami obudowy – a Sony Headphones Connect to modelowa aplikacja słuchawkowa. Chyba nikt nie robi tego lepiej! Japończycy sukcesywnie dołączają nowe funkcje, które są obsługiwane przez nowe modele. Sony LinkBuds to nie są tanie słuchaweczki. To są słuchaweczki naszpikowane bajerami i udogodnieniami! Wymieńmy je w punktach, aby zobaczyć i usłyszeć to dokładniej:
· są dwie komendy – podwójne i potrójne stuknięcie. Możesz je zdefiniować osobno dla lewej i prawej słuchawki. Zabrakło kontroli głośności, szkoda. Ale masz takie opcje:
- play/pauza/odbierz/zakończ połączenie,
- następny utwór/odrzuć połączenie,
- aktywuj asystenta głosowego;
· adaptacyjna kontrola głośności – słuchawka dopasowuje ją do otoczenia (jak jest głośno – gra głośniej);
· automatyczne wstrzymanie (wznowienie) odtwarzania muzyki po wyjęciu (włożeniu do ucha) jednej słuchawki. Nihil novi, lecz to funkcja wskazująca na model premium;
· muzyka wyłączy się też, gdy mówisz – to innowacyjna funkcja Speak-To-Chat. Można ją dezaktywować (jeśli ktoś mówi do ludzi, ale ich nie słucha);
· można korzystać z jednej słuchawki – ja bardzo często korzystam tak z TWS-ów, słuchając ukradkiem podcastów – w kuchni, podczas sprzątania, na siłowni, na rowerze, na nartach. Pozostajesz w kontakcie z otoczeniem, z domownikami, a druga słuchawka zasila swój akumulatorek w etui. To sposób, aby na „jednym ładowaniu” pociągnąć nie 5,5 godz., ale aż 11 godz. Uwaga: kiedy korzystasz z jednej słuchawki, dźwięk stereo staje się oczywiście monofoniczny – oprogramowanie miksuje oba kanały;
· są komunikaty głosowe (o włączeniu, stanie baterii itp.) – słuchawki mówią miłym głosem kobiecym, po angielsku;
· ty też możesz przemawiać do słuchawek Sony LinkBuds – obsługiwane są komendy Asystenta Google i Alexy;
· w aplikacji dostępnych jest sporo opcji korekty dźwięku, w tym:
- equalizer,
- DSSE (ang. Digital Sound Enhancement Engine) – cyfrowa optymalizacja audio,
- 360 Reality Audio, czyli wirtualny dźwięk dookólny, obsługiwany przez niektóre aplikacje (Tidal, Deezer);
· za pomocą aplikacji i telefonu możesz zeskanować ucho, aby lepiej „dopasować” dźwięk.
Sony LinkBuds – podsumowanie
Najmniejsze słuchaweczki świata walczą o to, by wycisnąć z plików maksimum dźwięku. Obsługują kodeki SBC i AAC, wspomnianą funkcję DSSE. Inżynieryjna magia sprawia, że muza z takiego okrągłego głośnika trafia do kanału, jak w klasycznym TWS-ie. Jednocześnie przepuszczają dźwięk ze świata zewnętrznego, tak właśnie je wymyślono.
Myślę, że mają sporą szansę znaleźć nabywców zarówno wśród biznesmenów, jak i wszelkiej maści sportowców – tak pewne sklejenie z uchem jest ważne zwłaszcza na rowerze (gdy słuchawka może wypaść np. do studzienki) czy na siłowni (gwałtowne ruchy głową). Pytanie podstawowe – czy cena nie jest za wysoka. Odpowiedź – nie wydaje mi się, znamy punkty odniesienia, samo Sony ma w portfolio droższe modele TWS.
Sony LinkBuds mają grać dobrze, trzymać się pewnie i niezauważalnie, zapewniając jednocześnie kontakt ze światem. I tak właśnie robią.