Z miesiąca na miesiąc marka Dreame staje się coraz bardziej rozpoznawalnym graczem na polskim rynku odkurzaczy. W ofercie firmy znajdziemy zarówno modele autonomiczne, jak i pionowe. Właśnie na tej drugiej gałęzi produktów Dreame pojawiły się 3 nowe urządzenia: Dreame R10, Dreame R10 Pro i Dreame R20. W poniższym tekście porównamy ze sobą wszystkie 3 modele i postaramy się odpowiedzieć na pytanie: który z nich wybrać?
Dreame R10 – najmłodszy z braci
Wejściowy model z odświeżonej serii R dociera do nas w bardzo kompaktowym opakowaniu. Nie miałem najmniejszego problemu z przewiezieniem go komunikacją miejską przez naprawdę spory kawałek. Gdybym nie wiedział, to naprawdę trudno byłoby mi uwierzyć, że w środku jest odkurzacz. Patrząc szerzej – wszystkie trzy urządzenia są spakowane w naprawdę przemyślany sposób, a miejsce wewnątrz pudełek wykorzystane jest do cna. Nie ma problemu z rozpakowaniem zestawów, ale pakowanie ich z powrotem przypomina grę w Tetrisa na wysokim poziomie trudności.
Poszczególne odkurzacze z linii R producent postanowił rozróżnić za pomocą kolorów. Dreame R10 jako jedyny z trojga rodzeństwa dostał jasną paletę barw – mamy tu nieco złamaną biel i beż. Nie będzie też przesadnym odkryciem, jeśli powiem, że poszczególne modele różni też liczba dołączonych akcesoriów i końcówek. W Dreame R10 zestaw jest najskromniejszy, ale nie oznacza to jednocześnie, że czegokolwiek tu brakuje.
W skład zestawu poza samym odkurzaczem z wymienną baterią wchodzi:
· turboszczotka z włosiem ułożonym w kształt litery V (by ograniczyć wkręcanie się w nią włosów i sierści zwierząt);
· mała turboszczotka do odkurzania mebli tapicerowanych;
· ssawka szczelinowa;
· mała szczotka wielofunkcyjna;
· przykręcany do ściany uchwyt, który pozwala na postawienie odkurzacza pod ścianą;
· ładowarka sieciowa.
Jeśli chodzi o główną turboszczotkę, to poza sposobem ułożenia włosia w wałku warto zwrócić uwagę jeszcze na dwa elementy. Pierwszy z nich to niewielki grzebień umieszczony między wałkiem a wlotem powietrza. Jego zadaniem jest rozplątywanie i kierowanie do zbiornika na brud sierści i włosów, które mają tendencję do oplątywania wałka. Drugim wartym wspomnienia elementem są białe diody podświetlające odkurzany obszar – nie tylko doświetlają miejsce, które akurat odkurzamy, ale ze względu na bardzo mały kąt, pod jakim światło pada na podłogę, wyraźnie pokazują zanieczyszczenia.
Mała turboszczotka jest o tyle ciekawa, że na wirującym wałku zamiast krótkiego włosia ma silikonowe paski, których zadaniem jest zgarnianie sierści z powierzchni tapicerki. Muszę przyznać, że to naprawdę działa i kanapa w salonie nieco odetchnęła od skutków letniego zrzucania futra mojej kotki. Niecodzienną konstrukcją jest też ssawka szczelinowa – na pierwszy rzut oka wygląda całkiem zwyczajnie, ale wystarczy nacisnąć dwa elementy na jej bokach i pociągnąć, by dwukrotnie się wydłużyła. Dodatkowo element, o który się wydłuża, jest bardzo elastyczny i pozwala sięgnąć nawet w trudno dostępne zakątki.
Ponieważ żaden odkurzacz Dreame z serii R nie potrafi samodzielnie stać, producent wyposażył je w uchwyty ścienne. W przypadku modelu R10 jest to prosty, plastikowy element w kształcie litery U. Nie jest to w żadnym wypadku stacja dokująca, ładowarkę sieciową podłączamy bowiem bezpośrednio do odkurzacza, a uchwyt ma za zadanie jedynie stabilizować urządzenie w pozycji pionowej. A jeśli już przy ładowaniu jesteśmy, to pełne ładowanie rozładowanego do zera akumulatora trwa około 3,5 godziny.
Sięgnijmy do danych technicznych. Pojemność baterii dołączonej do Dreame R10 to 2500 mAh, jego moc ssąca to 20 kPa, a pojemność zbiornika na kurz to 600 ml. Owszem, zbiornik nie poradzi sobie (a przynajmniej nie naraz) z odkurzeniem 300-metrowej posiadłości, w której mieszka 8 kotów, ale kurz z mojego 40-metrowego mieszkanka z jednym kotem na pokładzie połyka bez problemu. Z odkurzeniem posiadłości mógłby być też problem ze względu na czas pracy na pojedynczym ładowaniu akumulatora. Producent obiecuje do 60 minut i – owszem – da się taki czas osiągnąć, ale korzystając tylko i wyłącznie z najniższego z trzech biegów odkurzacza. Przy korzystaniu z wyższych czas ten zdecydowanie się skraca, a najwyższe obroty potrafią zjeść energię zmagazynowaną w akumulatorze w ciągu 10 minut. To oczywiście czas jak najbardziej wystarczający do odkurzenia niewielkiego mieszkania, ale na kompleksowe sprzątanie z pełną mocą bym się specjalnie nie nastawiał.
Kulturze pracy urządzenia trudno coś zarzucić, na żadnym z trzech trybów pracy hałas nie jest uciążliwy. Sterowanie odkurzaczem jest bardzo proste i ogranicza się do wciśnięcia spustu, który uruchamia odkurzacz, i wybrania jednego z trzech poziomów mocy ssania, do czego służy trzystopniowy suwak umieszczony na panelu odkurzacza. Warto dodać, że dzięki dodatkowemu przyciskowi blokady odkurzacz może pracować w dwóch trybach. Pierwszy wymaga ciągłego trzymania spustu podczas odkurzania. Drugi eliminuje tę potrzebę – pozwala pierwszym przyciśnięciem spustu włączyć odkurzacz, a drugim go wyłączyć. Opróżnianie wspomnianego w akapicie wyżej zbiornika na kurz jest bardzo proste. Wystarczy przycisnąć jeden przycisk, a klapka na dole pojemnika odskakuje na zawiasie, wysypując zawartość do podstawionego kosza na śmieci.
Dreame R10 Pro – bardziej rozbudowany zestaw
Trzeba to powiedzieć zupełnie otwarcie: trudno nazwać Dreame R10 Pro zupełnie osobnym modelem odkurzacza. To raczej rozwinięcie koncepcji modelu R10. Jest jednak co najmniej kilka powodów, dla których warto się nim zainteresować.
Dreame R10 Pro zdecydowanie odróżnia się kolorem od modelu R10. Jest czarny z drobnymi, miedziano-złotymi elementami. Moc ssąca to, tak samo jak w przypadku niższego modelu, 20 kPa. Większa jest pojemność baterii dołączonej do urządzenia – tutaj mamy 3000 mAh. Przekłada się to na dłuższy o mniej więcej pół godziny czas ładowania w pełni rozładowanego akumulatora, ale dodaje też kilka cennych chwil do ogólnego czasu pracy.
Również ilość końcówek, z którymi dociera do nas odkurzacz, jest powiększona. Poza wszystkimi, które wymieniłem podczas opisywania modelu R10, mamy tu jeszcze dodatkową turboszczotkę do twardych podłóg. Dzięki dość sztywnemu i krótkiemu, ale gęstemu włosiu jest ona w stanie naprawdę dobrze zamieść parkiet czy panele.
Dreame R10 Pro wydaje się zatem nieco rozszerzonym wariantem modelu R10. Warto sięgnąć po niego, gdy mamy w mieszkaniu dużo twardych podłóg – dodatkowa turboszczotka zdecydowanie dobrze się na nich sprawdza. Poza tym, ze względu na czarne, matowe wykończenie zdaje się urządzeniem nieco bardziej eleganckim niż model R10, który nazwałbym raczej nowoczesnym i odważnym w jego jasnej kolorystyce. Ze względu na naprawdę niewielką różnicę w cenie między tymi modelami warto przemyśleć sięgnięcie po Dreame R10 Pro, który jest po prostu odrobinę lepiej wyposażony. Nieco pojemniejszy akumulator również nie pozostaje bez znaczenia.
Dreame R20 – flagowy model serii R
W ten sposób doszliśmy do flagowego modelu w nowej serii R. Ten wyróżnia się szarą kolorystyką błyszczącego tworzywa, z którego jest wykonany (w modelach R10 i R10 Pro tworzywo jest bardziej matowe). Nieco przeprojektowano również zbiornik na zanieczyszczenia, chociaż ogólny kształt odkurzacza nadal pozostaje zbliżony do niższych modeli. To, co na pewno rzuca się w oczy, to wyświetlacz umieszczony na panelu odkurzacza.
Obecność wyświetlacza sugeruje, że jest to urządzenie o nieco większych możliwościach niż mniejsi bracia, i w istocie tak jest. Nie ma tutaj prostego przełącznika, który służy do wybierania mocy, z jaką pracuje odkurzacz, zamiast tego jest pojedynczy przycisk, którym wybieramy tryb pracy. Tryby do wyboru są dwa – jeden to tryb automatyczny, drugi to tryb turbo. Jeśli chodzi o ten drugi, to po wybraniu go odkurzacz pracuje po prostu z największą dostępną mocą. Ciekawie robi się podczas pracy w trybie auto, bo urządzenie samodzielnie dobiera w nim siłę, z jaką wciąga zanieczyszczenia, do ilości tych zanieczyszczeń i do powierzchni, którą właśnie sprzątamy. Muszę przyznać, że działa to naprawdę bardzo sprawnie i wyraźnie słychać, kiedy odkurzacz wchodzi na wyższe obroty lub nieco zwalnia swój bieg. Co ciekawe, robi to niemal dokładnie w tych momentach, w których sam zwiększyłbym moc, gdybym musiał nią sterować manualnie.
Dreame R20 może się też pochwalić największą z całej trójki mocą ssania – 27 kPa. Jest też najcięższy ze wszystkich trzech urządzeń, ale nadal używa się go komfortowo i nie ciąży przesadnie podczas odkurzania. Poza końcówkami dostępnymi razem z modelem R10 Pro znalazł się tu jeszcze jeden dodatkowy element – elastyczny łącznik, który możemy wygiąć pod kątem 90 stopni i podłączyć w dowolnym miejscu. Możemy go umieścić na przykład na końcu rury, ale przed szczotką, by dostać się w trudno dostępne miejsca pod sufitem. Nie ma jednak problemu, by podłączyć go bezpośrednio do odkurzacza, a dopiero do niego rurę, lub konkretną końcówkę – wszystko zależy od potrzeb. Ten niewielki dodatek mocno rozszerza możliwości konfiguracji urządzenia.
Warto wspomnieć również o tym, że Dreame R20 jako jedyny z omawianej trójki wyposażony jest w uchwyt ścienny, który jest jednocześnie stacją dokującą. Ma on bowiem styki, które łączą się z baterią w momencie umieszczenia odkurzacza w uchwycie. Nie musimy więc w tym przypadku odstawiać odkurzacza do uchwytu i podłączać ładowarki do odkurzacza, tak jak w niższych modelach. Jeśli podłączymy ładowarkę do stacji dokującej i odwiesimy odkurzacz na miejsce, ładowanie baterii rozpocznie się automatycznie. Również w przypadku modelu R20 do uchwytu na odkurzacz możemy przypiąć 3 dodatkowe końcówki – mamy więc odkurzacz i dodatkowe elementy w jednym miejscu.
Istotną różnicą jest również podświetlanie uniwersalnej turboszczotki. O ile w przypadku obu modeli R10 mamy do czynienia z białym kolorem światła, to w modelu R20 szczotka oświetla sprzątany obszar na niebiesko. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko kolor światła i nic poza tym, ale byłby w błędzie. Monochromatyczne światło rzucane przez turboszczotkę w modelu R20 naprawdę bezlitośnie pokazuje nawet bardzo drobne pyłki kurzu. Musicie mi uwierzyć na słowo, ale gdy zobaczyłem, ile tak naprawdę było drobnego kurzu w miejscu, które wydawało mi się zupełnie czyste, zrobiło mi się trochę głupio, że tak niedokładnie do tej pory sprzątałem. I znów trzeba oddać Dreame R20, że wystarczyło raz przejechać nim przez tak podświetlony obszar, by zebrał większość zanieczyszczeń, które ujawnił.
Dreame R20 jest więc zdecydowanie najbardziej zaawansowanym ze wszystkich trzech omawianych w tym porównaniu modeli odkurzaczy. Jest on oczywiście wyraźnie droższy od modeli R10 i R10 Pro, ale wydaje się jednocześnie najpoważniejszym z omawianych urządzeń. Jeśli więc do odkurzenia masz większe powierzchnie, a regulację siły ssania chcesz powierzyć odkurzaczowi, to Dreame R20 będzie dobrym wyborem.
Który wybrać: Dreame R20, Dreame R10 Pro czy Dreame R10?
Nowa seria odkurzaczy Dreame oznaczona literą R wydaje się naprawdę sensownie zaprojektowaną i przemyślaną propozycją. Nawet najtańszy model R10 radzi sobie bardzo dobrze z codziennym odkurzaniem niewielkiego mieszkania, a każdy z dwóch wyższych modeli rozwija jego możliwości o dodatkowe funkcje. Wybór będzie więc zależał nie tylko od zasobności portfela, ale od realnych potrzeb.
Jeśli szukasz prostego odkurzacza do codziennego odkurzania, wybierz model Dreame R10. Jeśli w twoim mieszkaniu jest dużo twardych podłóg i zależy ci na nieco dłuższym czasie odkurzania, zainteresuj się Dreame R10 Pro. Jeśli natomiast oczekujesz pełni możliwości konfiguracji końcówek i chcesz mieć odkurzacz pionowy wyposażony w prawdziwą stację dokującą, który sam dobierze odpowiednią siłę sprzątania do warunków, w jakich działa, wtedy Dreame R20 jest dla ciebie.