Choć jeszcze całkiem niedawno miłośnicy papierowych książek prześcigali się w argumentach przeciwko elektronicznemu czytaniu, e-booki na dobre zadomowiły się w naszej codzienności. Możliwość trzymania swojej biblioteczki w niewielkim i poręcznym urządzeniu, które zawsze możemy mieć przy sobie, jest nie do przecenienia. Sprawdźmy więc, czy PocketBook Touch HD 3 okazał się dobrym kompanem mola książkowego.
Na wstępie muszę się przyznać, że zostałem wielkim miłośnikiem e-booków w zasadzie na samym początku ich istnienia. Gdy tylko na rynku zaczęły się pojawiać technologie umożliwiające czytanie książek na ekranie przenośnego urządzenia, wiedziałem, że to coś, na co czekałem. W pewnym momencie szukanie urządzeń, które pozwoliłyby mi na wygodne korzystanie z e-booków, stało się dla mnie czymś w rodzaju hobby – swoistym wyzwaniem. Swoją pierwszą elektroniczną książkę przeczytałem na telefonie wyposażonym w wyświetlacz o oszałamiającej przekątnej 1,96” – era smartfonów miała dopiero nadejść.
Książki na ekranie
Ekran E-ink, czyli najważniejszy element konstrukcyjny czytników e-booków, doskonale sprawdza się podczas czytania, jednak w zastosowaniach multimedialnych zostaje w tyle za ekranami stosowanymi w smartfonach. Założeniem technologii E-ink było zaprojektowanie nośnika, który pozwoliłby wyświetlać tekst na ekranie i zachować wrażenie czytania z papieru.
Nie zagłębiając się w techniczne szczegóły – główna różnica między ekranami E-ink a tymi, które znajdziemy na pokładzie współczesnych smartfonów, sprowadza się do kwestii podświetlania. Ekran telefonu ze względu na swoją budowę musi świecić, inaczej obraz na nim będzie niewidoczny. Ciągłe patrzenie w źródło światła nie jest na dłuższą metę ani zdrowe, ani przyjemne dla naszego wzroku. Z kolei ekran wykonany w technologii E-ink nie musi być podświetlany, by obraz na nim był widoczny. Nawet jeśli mamy czytnik z podświetlaniem ekranu, to jest ono zaprojektowane tak, by raczej oświetlać ekran, niż świecić w kierunku użytkownika.
Czytnik e-booków PocketBook Touch HD 3
Tutaj na scenę wchodzi bohater tego tekstu – PocketBook Touch HD 3, w tym przypadku w miedzianej wersji kolorystycznej. Urządzenie, z którym spędziłem około trzech tygodni i na którym przeczytałem trzy książki. Ale po kolei.
Czytnik dotarł do mnie w zgrabnym, płaskim pudełku. Poza samym urządzeniem jest w nim jeszcze przewód do ładowania z wtyczką micro USB, przejściówka z gniazda micro USB na wtyczkę słuchawkową mini jack i nieco „papierologii”. Sam czytnik robi świetne pierwsze wrażenie. Wersja w kolorze miedzianym jest naprawdę bardzo ładna i wyróżnia urządzenie na tle konkurencji – wprowadza nieco stylistycznego luzu, ale jednocześnie wygląda elegancko.
W konstrukcji PocketBooka Touch HD 3 podoba mi się, że poza ekranem dotykowym producent umieścił na obudowie cztery przyciski. Nie potrafię przekonać się do czytników, które umożliwiają przewracanie stron wirtualnej książki tylko dotknięciem ekranu. Dzięki podłużnym przyciskom na dolnej, poszerzonej ramce ekranu mogę wygodnie obsługiwać czytnik jedną ręką.
Rozmiar urządzenia i jego niewielka waga (155 gramów) sprawiają, że śmiało możemy go używać nie tylko w wygodnym fotelu przy kominku. To czytnik, który doskonale się sprawdzi podczas poruszania się po mieście – mi towarzyszył w tramwaju w codziennej drodze z i do pracy oraz w jednej dłuższej podróży pociągiem. Na pewno znajdzie się dla niego miejsce w każdym plecaku czy torebce. Często nosiłem go w tylnej kieszeni spodni, tak by zawsze był pod ręką.
Ekran zabudowany w urządzeniu to podświetlana konstrukcja E-ink o przekątnej 6” i rozdzielczości 1072 x 1448, a zagęszczenie pikseli to 300 ppi. To ekran z wyższej półki niż te spotykane w najtańszych czytnikach. Jest wyraźny, ostry, obsługuje 16 poziomów szarości i cechuje się naprawdę niezłym kontrastem. Tekst jest świetnie widoczny nawet w pełnym, palącym słońcu – zupełnie odwrotnie niż w przypadku ekranów smartfonów. Nawet bardzo małe czcionki są ostre i czytelne.
Oprogramowanie czytnika PocketBook Touch HD 3
Podczas pierwszego uruchomienia urządzenia przechodzimy szybką konfigurację. Czytnik prosi nas o wybór języka menu i wskazanie sieci Wi-Fi, do której może się podłączyć. To ważne, bo przy okazji pobiera najnowsze aktualizacje oprogramowania. Po chwili mamy dostęp do głównego menu. Znajdziemy tu skróty do podstawowych aplikacji, stronę z ostatnio czytanymi książkami i dostęp do menu ustawień.
Sam system operacyjny, na którym pracuje czytnik, przypomina nieco uproszczony system Android znany ze smartfonów – dostęp do podstawowych funkcji urządzenia mamy z rozwijanej górnej belki. Znajdziemy tam na przykład ustawienia Wi-Fi czy konfigurację podświetlenia ekranu.
Nie przewidziano tu jednak możliwości instalowania aplikacji, tak jak ma to miejsce w czytnikach działających na pełnym Androidzie. Ma to swoje dobre i złe strony. Złe – bo nie mamy możliwości łatwego doinstalowania dodatkowych funkcji. Dobre – bo każda aplikacja zainstalowana na czytniku jest zaprojektowana i zoptymalizowana specjalnie dla niego.
Zestaw aplikacji, które zainstalowano w czytniku, jest optymalny. Poza główną, służącą do otwierania e-booków w różnych formatach, znajdziemy tu kilka prostych gier (pasjans, sudoku, szachy), kalkulator, przeglądarkę internetową czy czytnik kanałów RSS. Jest tu też odtwarzacz audio, z którego możemy korzystać za pomocą słuchawek Bluetooth lub słuchawek przewodowych podłączonych przez przejściówkę do portu micro USB. Możemy też słuchać audiobooków.
Poza księgarnią z e-bookami znajdziemy tutaj też dwie aplikacje, które umożliwiają korzystanie z abonamentowych systemów dostępu do bibliotek. Jeden z takich systemów to Legimi, drugi – Empik Go. Jako ogromny fan tego pierwszego poświęciłem sporo czasu na przyjrzenie się samej aplikacji. W stosunku do swojej wersji przeznaczonej na smartfony jest mocno uproszczona, nie mamy na przykład z jej poziomu dostępu do ogólnego katalogu dostępnych tytułów. Widzimy tylko książki, które dodaliśmy na swoją półkę. Nowe książki na półkę musimy dodawać z poziomu aplikacji na smartfon, komputer lub bezpośrednio na stronie internetowej.
Rozwiązanie, które wydało mi się na początku nieco kontrowersyjne, dobrze sprawdza się na dłuższą metę. Pozwala traktować czytnik jako końcowy element całej drogi do przeczytania książki. Ponieważ nawigacja po wszelkich katalogach treści jest na czytnikach e-booków nieco utrudniona – ze względu na spore opóźnienie w odświeżaniu ekranu – takie podejście ułatwia przejście przez proces wyboru książki. Wybieramy tytuł z katalogu na bardziej responsywnym urządzeniu (smartfon, komputer), po czym oddajemy się wygodnej konsumpcji na urządzeniu, które jest do tego zaprojektowane.
Wrażenia z korzystania z czytnika
Wspomniałem, że poruszanie się po obszernych katalogach treści nie jest na czytnikach e-booków łatwe. Wynika to ze sposobu pracy ekranu E-ink – niezależnie od szybkości procesora zainstalowanego w urządzeniu sam ekran odświeża się o wiele wolniej niż dowolny wyświetlacz smartfona. Szybkie przeklikiwanie okienek jest tu utrudnione. Warto jednak zaznaczyć, że PocketBook Touch HD 3 jest mimo wszystko jednym z bardziej responsywnych czytników, z jakich korzystałem. Szybko wykonuje polecenia, nie ma tendencji do zacinania się i zbyt długiego zastanawiania. Tak naprawdę jedynie sposób działania ekranu odróżnia go od średniej klasy tabletu.
W dobie smartfonów ładowanych codziennie każde urządzenie, które daje sobie radę z dala od gniazdka przez dłuższy czas, jest pozytywnym zaskoczeniem. W ciągu trzech tygodni użytkowania podczas dojazdów do pracy (w sumie godzina–półtorej dziennie) i dwóch 4-godzinnych podróży pociągiem na trasie Warszawa – Kraków nie udało mi się go rozładować. Dodatkowo wskaźnik naładowania baterii sugeruje, że wytrzymałby jeszcze drugie tyle. Dla mnie to bardzo dobry wynik.
Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak podświetlanie ekranu. Producent nazwał zastosowaną tu technologię SmartLight i trzeba przyznać, że zdecydowanie słówko „smart” nie pojawia się na wyrost. Po pierwsze, natężenie podświetlenia może się automatycznie dostosowywać do warunków, w jakich czytamy. Działa to naprawdę sensownie i celnie. Co jednak o wiele ciekawsze, również temperatura barwowa (czyli w zasadzie kolor) podświetlenia jest zmienna i może być sterowana tak automatycznie, jak przez użytkownika. Od chłodnej bieli aż do mocno bursztynowej barwy, która jest bardzo przyjemna dla wzroku. W pełnym słońcu, w półcieniu, w blasku słabej żarówki i w zupełnych ciemnościach czytanie na PocketBooku Touch HD 3 jest bardzo wygodne i nie powoduje zmęczenia oczu. Tutaj ogromny plus.
Dla kogo jest PocketBook Touch HD 3?
Czas spędzony z czytnikiem będę wspominał bardzo miło. To wydajne, sprawne, ergonomiczne i responsywne urządzenie, którego użytkowanie sprawiło mi autentyczną przyjemność. Obsługa zewnętrznych, działających w systemie abonamentowym, aplikacji jest również nie do przecenienia – nie wszystkie urządzenia dostępne na rynku, nawet te najbardziej popularne, je wspierają.
To czytnik dla tych, którzy na co dzień dużo się przemieszczają. W sklepach znajdziemy czytniki z większymi ekranami, które świetnie sprawdzą się podczas czytania w domowym zaciszu. Miejsce dla PocketBooka Touch HD 3 widzę jednak głównie w przestrzeni miejskiej – w środkach komunikacji, na parkowych ławkach i na schodach miejskich bulwarów. Jest niewielki i lekki, ale przy tym solidny i mieści się w kieszeni dżinsów. Pozwala wrócić do aktualnie czytanego tytułu praktycznie w każdej chwili z taką samą łatwością, z jaką wyjmujemy z kieszeni smartfon. To bardzo cenna możliwość.