Kiedy dostałam propozycję przetestowania suszarko-lokówki Dyson Airwrap Complete, było we mnie dużo entuzjazmu i niecierpliwości, by w końcu wypróbować to urządzenie. Zastanawiałam się bowiem, czy ma szansę w starciu z moimi trudnymi do okiełznania kosmykami. Czy suszarko-lokówka Dyson sprawdziła się przy mojej skłonnej do niesubordynacji czuprynie? I czy obsługa urządzenia jest tak intuicyjna, jak obiecuje producent? Przekonajmy się!
Pierwsze wrażenie robi się tylko raz…
… a marka Dyson jest w tej dziedzinie absolutnym mistrzem! Eleganckie skórzane etui w głębokim niebieskim kolorze to dopiero początek. Wyścielone miękkim materiałem wnętrze skrywa bowiem wygodne przegródki na rękojeść i każdy z elementów wyposażenia:
- cylindryczną końcówkę 40 mm;
- cylindryczną końcówkę 30 mm;
- końcówkę do wstępnego suszenia i wykończenia fryzury;
- okrągłą szczotkę modelującą nadającą objętość;
- szczotkę do wygładzania i modelowania włosów cienkich;
- szczotkę do wygładzania i modelowania włosów grubych.
Zarówno rękojeść suszarko-lokówki Dyson, jak i wszystkie końcówki są utrzymane w nawiązującej do barwy etui kolorystyce. Elegancka kombinacja czerni, niebieskiego i niezwykle kobiecego różowego złota wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Wszystkie elementy urządzenia na pierwszy rzut oka wydają się dość ciężkie. Jest to chyba jednak po prostu efekt solidnego wykonania. Podczas użytkowania sprzętu nie miałam bowiem problemu z utrzymaniem go w ręce, nawet jeśli kręciłam bądź suszyłam włosy przez kilka czy kilkanaście minut. Pewność chwytu podnosi antypoślizgowa powierzchnia suszarko-lokówki – dzięki specjalnemu pokryciu nie martwiłam się, że urządzenie przypadkiem wypadnie mi z ręki.
Uwagę przyciąga także piękny futerał z przyjemnego w dotyku materiału, nawiązujący kolorem do etui i jego zawartości. Taka osłona z pewnością pomaga w bezpiecznym transporcie suszarko-lokówki, choćby podczas wyjazdu wakacyjnego czy służbowego.
Susząco-stylizująca doskonałość? Sprawdźmy to!
Po dokładnej lekturze instrukcji obsługi i umyciu włosów zabrałam się do pierwszego testu. Jeszcze przed uruchomieniem urządzenia moje zainteresowanie przykuł sposób montażu szczotek. Włożona w rękojeść końcówka doskonale się trzyma i nie można jej wyjąć – oczywiście tylko do momentu zwolnienia specjalnego przycisku.
Zwróciłam również uwagę na możliwość ustawienia temperatury suszenia na jednym z 3 poziomów (gorącym, ciepłym, chłodnym), a także intensywności wypuszczanego przez suszarkę strumienia powietrza. Każda z nich jest obsługiwana za pomocą płynnie przesuwających się przycisków. Obie te funkcje są niezwykle przydatne, ale do gustu przypadła mi przede wszystkim możliwość dopasowania temperatury do indywidualnych preferencji. Nie przepadam bowiem za suszeniem włosów gorącym powietrzem, dlatego zwykle pomijam ten etap w codziennej pielęgnacji.
Zgodnie z zaleceniem producenta w pierwszej kolejności sięgnęłam po końcówkę do wstępnego suszenia i wykończenia fryzury i podsuszyłam nią włosy, aby móc przejść do kolejnego etapu stylizacji. Tutaj nie było zaskoczeń: z tym zadaniem suszarko-lokówka Dyson Airwrap Complete poradziła sobie bez żadnego problemu. Pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast to, że urządzenie nie pracowało zbyt głośno, dzięki czemu podczas suszenia i stylizowania włosów mogłam usłyszeć dzwonek leżącego w pokoju obok telefonu.
Po podsuszeniu włosów sięgnęłam po pierwszą z końcówek do stylizacji: szczotkę do wygładzania i modelowania – w moim przypadku w wersji do cienkich kosmyków. Miałam nadzieję, że dzięki szczotce uda mi się jeszcze trochę podsuszyć i rozczesać włosy. Tym razem efekt zdecydowanie przeszedł moje oczekiwania. Aby moje włosy można było w miarę bezproblemowo rozczesać, muszę je traktować szczotką na każdym etapie pielęgnacji – przed myciem, w trakcie działania odżywki, po jej spłukaniu – no i oczywiście na etapie suszenia.
Niestety wszystkie te zabiegi nie zawsze chronią moje kosmyki przed splątaniem. Rozczesywanie kołtunów to więc integralny element mojego codziennego włosingu. Szczotka do cienkich włosów Dysona poradziła sobie z moimi włosami w absolutnie mistrzowski sposób. Nie dość, że pozwoliła dokładnie i bezboleśnie je rozczesać, to jeszcze wygładziła je do takiego stopnia, który na co dzień trudno mi osiągnąć przy użyciu prostownicy. Włosy zostały także w pełni wysuszone podczas stylizacji – urządzenie pozwala bowiem jednocześnie układać i suszyć włosy.
W następnej kolejności wybór padł na szczotkę modelującą. Efekt jej zastosowania był podobny do tego uzyskanego przy użyciu suszarki i tradycyjnej szczotki. Trzeba jednak przyznać, że możliwość stylizowania za pomocą jednego urządzenia jest dużym ułatwieniem. Jeszcze tylko kilka ostatnich podmuchów chłodnego powietrza z końcówki dla wykończenia fryzury, aby przygładzić odstające włoski, i gotowe!
Obsługa końcówki suszącej, a także szczotek prostującej i modelującej zgodnie z moimi przewidywaniami nie sprawiła mi problemów. Prawdziwe wyzwanie było jednak dopiero przede mną. Kręcenie loków.
Efekt Coandy, czyli idealne loki w maksymalnie krótkim czasie
Mimo że mam tradycyjną lokówkę i zdarza mi się z niej korzystać, to efekt zazwyczaj nie jest piorunujący. Bądźmy szczerzy – do kręcenia loków mam dwie lewe ręce. Mimo że kilka razy udało mi się stworzyć imponujące rzędy równych sprężynek, większość prób kończyła się szybkim zniechęceniem, a w konsekwencji zwilżeniem i całkowitym wyprostowaniem włosów. Do lokujących właściwości suszarko-lokówki podchodziłam więc z dużą rezerwą i po cylindryczne końcówki do loków sięgnęłam dopiero po kilku dniach korzystania z urządzenia.
Wzięłam głęboki wdech, wybrałam końcówkę o większej średnicy i przystąpiłam do kręcenia lekko podsuszonych już włosów. Mimo że dzielenie ich na równe pasma zdecydowanie muszę jeszcze poćwiczyć, nakręcanie kolejnych kosmyków szło mi nadzwyczaj sprawnie. A to dlatego… że robiło się samo. Wszystko dzięki wykorzystaniu przez projektantów urządzenia tzw. efektu Coandy, czyli zjawiska aerodynamicznego, które sprawia, że strumień powietrza wokół końcówki automatycznie przyciąga pasma włosów i nawija je na nią, tworząc doskonałe loki.
Efekt końcowy przekroczył moje oczekiwania, i to nie tylko ze względu na piękny skręt włosów. Konstruktorzy marki Dyson zadbali bowiem o to, by loki można było nakręcić w przeciwnych kierunkach – wystarczy tylko przestawić odpowiedni przełącznik na szczycie końcówki. Warto wspomnieć także o tym, że nawet mimo wysokiej temperatury pracy urządzenia końcówka nie nagrzewa się na tyle, by można nią było poparzyć sobie ręce, szyję czy twarz.
Test suszarko-lokówki Dyson Airwrap Complete – podsumowanie
Czy jako właścicielka całkiem skutecznych lokówki i prostownicy skusiłabym się na zakup suszarko-lokówki Dyson Airwrap Complete? Jak najbardziej! Co więcej, myślę, że dzięki niezwykle funkcjonalnym końcówkom z powodzeniem mogłaby zastąpić każdy ze sprzętów do stylizacji włosów, który mam już w swojej łazience. Po użyciu suszarko-lokówki Dyson włosy nie tylko są doskonale wyprostowane czy skręcone, ale też miękkie i nawilżone. To efekt, który trudno uzyskać w przypadku większości tradycyjnych urządzeń do prostowania i modelowania.
Kto powinien się zdecydować na zakup suszarko-lokówki Dyson Airwrap Complete? To doskonała propozycja dla wszystkich osób, którym zależy na wygodnym wykonywaniu szybkich i efektownych stylizacji bez uszkadzania włosów. Niezależnie od tego, jaką długość i strukturę mają stylizowane pasma, suszarko-lokówka Dyson Airwrap Complete zadba o nie jak najlepszy fryzjer.