Dyson, marka znana z wypuszczania na rynek innowacyjnych sprzętów premium, przygotowała nowy produkt do czyszczenia podłóg. To Dyson WashG1, wysokoobrotowy mop elektryczny, który ma pomóc w utrzymaniu nieskazitelnie czystych podłóg w domu. Ma usuwać jednocześnie mokre i suche zabrudzenia, a po zakończeniu pracy sam się oczyszczać. Jak spisuje się w praktyce? Dowiesz się tego z mojego testu Dyson WashG1.
Unboxing i przygotowanie Dyson WashG1 do czyszczenia
Dyson WashG1 po wyjęciu z pudełka nie wymaga skomplikowanego składania – ma tylko dwie części: rączkę oraz korpus. Wystarczy je ze sobą połączyć, czyli włożyć rączkę w odpowiedni bolec w korpusie, i Dyson WashG1 jest praktycznie gotowy do działania. Praktycznie, bo być może trzeba go będzie jeszcze doładować – otrzymujemy do tego w zestawie ładowarkę, którą wkładamy do kontaktu, a koniec wychodzącego z niej kabla wpinamy do urządzenia. Jednak w moim przypadku bateria mopa była już naładowana.
Uruchomienie Dyson WashG1 następuje po naciśnięciu czerwonego przycisku zasilania na rączce mopa (jest on usytuowany w takim miejscu, że wystarczy tylko delikatnie przesunąć kciuk). Jednokrotne naciśnięcie uruchomi urządzenie – poznamy to po uaktywnieniu się niewielkiego, okrągłego ekraniku, również umiejscowionego na rączce – a dwukrotne rozpocznie pracę. Oprócz przycisku zasilania mamy także przycisk max, zwiększający szybkość obrotów, a także srebrny przycisk wyboru trybu i potwierdzania autoczyszczenia.
Na wyświetlaczu widzimy trzy krople, które – jeśli są wypełnione na niebiesko – to pokazują aktualnie wybrany tryb. Jedna oznacza najmniejsze nawilżenie wałka, a trzy – najmocniejsze, przeznaczone do lepkich płynów i zaschniętych plam. Ekran pokazuje także pozostały czas pracy urządzenia, co jest bardzo przydatne, ponieważ dzięki temu możemy określić, czy zdążymy wyczyścić cały pokój lub mieszkanie, czy też potrzebne będzie doładowanie Dyson WashG1.
Wyświetlacz pokaże także możliwość włączenia autoczyszczenia, po podłączeniu mopa do sieci i postawieniu go na stacji dokującej, która jest właściwie taką tacką o wymiarach głowicy czyszczącej urządzenia. Ale o autoczyszczeniu napiszę więcej w dalszej części testu Dyson WashG1.
Czyszczenie podłóg Dyson WashG1
Przed rozpoczęciem pracy musimy jeszcze tylko napełnić wodą przeznaczony do tego górny pojemnik – w dolnym zbiera się brudna woda – i możemy zaczynać sprzątanie podłóg. Pojemniki mają odkręcane pokrywki (należy pamiętać, żeby je dobrze dokręcić) i bardzo łatwo odczepić je od urządzenia – aby je napełnić czy opróżnić – a potem przymocować z powrotem. Aha, co istotne, do wody nie musimy dodawać żadnych detergentów.
Dyson WashG1 prowadziło mi się dobrze. Głowica jest naprawdę bardzo zwrotna i łatwo nią manewrować jedną ręką, choć przyznam, że samo urządzenie nie wydało mi się lekkie (waży prawie 5 kg). I choć dla mnie nie stanowiło to problemu, to jednak starszym osobom czy dzieciom może być trudniej je obsługiwać. Przez to, że głowica jest wysoka na kilka centymetrów i ma swoją szerokość, to nie zawsze da radę dostać się w każdy zakamarek. Mam trochę mebli oraz doniczek na nóżkach i niestety nie wszędzie udało mi się Dysonem WashG1 dotrzeć (w ogóle czy bez przestawiania rzeczy) – na tym polu przewagę ma mój tradycyjny mop.
Ta przewaga jednak zupełnie znika, gdy Dyson WashG1 zaczyna czyścić podłogi. Niezwykle przydatne jest to, że przed mopowaniem Dyson WashG1 nie musimy odkurzać podłogi, to duża oszczędność czasu. Dwa obracające się w przeciwnych kierunkach wałki z mikrofibry jednocześnie myją podłoże i zbierają zanieczyszczenia, zarówno te mokre, jak i suche, czyli, włosy, okruszki itp. Co ważne, podłoga cały czas myta jest czystą wodą – podczas każdego obrotu wałki zbierają brud, zanim powierzchnia pod nimi zostanie dokładnie nawilżona.
Dyson WashG1 poradził sobie z wyczyszczeniem podłóg, na których – poza kurzem, włosami i okruszkami – nie było żadnych poważniejszych zabrudzeń. Po przejechaniu nim po moim mieszkaniu – mam w większości parkiet i trochę płytek – moje podłogi lśniły. Może Dyson WashG1 nie jest najcichszy w pracy, ale z pewnością nie można powiedzieć, że jest głośny. Telewizji przy sprzątaniu raczej nie będziemy słyszeć, ale też nie będziemy przeszkadzać sąsiadom. Fajnym rozwiązaniem jest automatyczne zatrzymanie pracy silnika, gdy tylko postawimy urządzenie w pionie. Niby mała rzecz, a praktyczna i pozwala zaoszczędzić energię.
Jak jednak urządzenie spisuje się przy poważniejszych zabrudzeniach (bo raczej z myślą o tym będziemy je kupować)? Specjalnie dla tego testu Dyson WashG1 zostawiłem na parkiecie dwie mocno zaschnięte plamki. Z ustawionym drugim trybem WashG1 poradził sobie z nimi przy drugim przejeździe – gdybym chciał je wyczyścić moim tradycyjnym mopem, takich pociągnięć musiałbym wykonać pewnie z kilkadziesiąt, a i tak być może potrzebna byłaby poprawka szmatką czy gąbką.
Następnie zrobiłem test sprzątnięcia rozrzuconej na podłodze, dość grubej warstwy lekko nawilżonych płatków owsianych. Jak widać na poniższym filmiku, z tymi, które znajdowały się na szerokości głowicy urządzenia, poradził sobie za pierwszym razem, zbierając wszystko bardzo dokładnie.
Następnie sprawdziłem, jak da sobie radę z mokrymi pozostałościami po mielonej kawie. W tym przypadku również zebrał wszystko za pierwszym razem (na drugim trybie), jednak troszkę fusów z kawy dostało się do przerwy pomiędzy płytkami – z nimi Dyson WashG1 nie mógł już sobie poradzić i musiałem to sprzątnąć ręcznie. Na równej powierzchni z pewnością nie miałby z tym problemu, ale trochę większe wgłębienia sprawiają mu kłopot, jeśli oczywiście dostaną się tam jakieś niewielkie ciała stałe (nie ciecze).
Kolejnym testem było sprzątnięcie z parkietu zasychającego już trochę keczupu. Nastawiłem trzeci, najmocniejszy tryb, i rozpocząłem czyszczenie podłogi. Keczup nie miał szans i zniknął pod wałkami Dyson WashG1 błyskawicznie, po pierwszym przejeździe. Równomiernie, na całej szerokości szczotki. Idealnie, to coś, czego nigdy nie zapewni tradycyjny mop.
Samoczyszczenie się Dyson WashG1 i ładowanie urządzenia
Po wyczyszczeniu podłóg przychodzi pora na czyszczenie mopa. Wyjątkowo tego nie lubię, i pewnie mało kto to lubi. Świadomość tego mieli też inżynierowie firmy Dyson, bo WashG1 ma funkcję samoczyszczenia. Tak, potrafi sam się wyczyścić, a ty jako jego użytkowniczka/użytkownik nie musisz nic robić, tylko postawić mopa na podłączonej do zasilania stacji dokującej i potwierdzić przyciskiem rozpoczęcie tego działania. No dobrze, przed tym musisz jeszcze wyrzucić z wysuwanej tacki suche zanieczyszczenia i wylać brudną wodę z przeznaczonego na to pojemnika. Ale to niewiele, prawda?
Następnie WashG1 rozpocznie procedurę autoczyszczenia, w której czystą wodą ze zbiornika myje wałki. Cały ten proces trwa zaledwie 140 sekund i – jak sprawdziłem – jest bardzo skuteczny. Ale jak to w ogóle jest możliwe? Zapewnia to innowacyjne rozwiązanie, dzięki któremu suche zanieczyszczenia zbierane są do wyjmowanej tacki, a brudna woda jest odpompowywana do zbiornika na brudną wodę. Nie wykorzystuje się do tego mocy ssania, więc Dyson WashG1 nie wydziela nieprzyjemnych zapachów jak wiele tradycyjnych odkurzaczy.
Firma Dyson zaleca uruchomienie samoczyszczenia po każdym użyciu mopa, jak również opróżnianie zbiorników na czystą i brudną wodę. Zalecane jest także czyszczenie i suszenie raz w tygodniu wałków, szczotek (które usuwają większe zanieczyszczenia oraz włosy z wałków z mikrofibry) i stacji dokującej raz w tygodniu, co niestety nie brzmi już tak zachęcająco. Także to, że co sześć miesięcy powinno się wymieniać szczotki z mikrofibry.
Podczas autoczyszczenia urządzenie jednocześnie się ładuje, choć oczywiście może się ładować nie tylko wtedy. W pełni naładowany akumulator zapewnia do 35 minut pracy Dyson WashG1, więc dla większości osób powinno być to wystarczające do kilkukrotnego wyczyszczenia podłóg w mieszkaniu, zanim konieczne będzie jego doładowanie. Uzupełnienie energii od zera do 100% zajmuje niecałe dwie godziny.
Test Dyson WashG1 – podsumowanie
Dyson WashG1 najlepiej sprawdzi się u rodzin z dziećmi czy właścicieli zwierząt domowych, u których regularne sprzątanie podłóg z rozlanego jedzenia czy sierści zwierząt jest codziennością. To urządzenie świetnie łączy funkcję odkurzacza oraz mopa i czyści podłogi naprawdę szybko i niezwykle skutecznie, nawet jeśli plamy są całkowicie zaschnięte. Jednakże nie sprawdza się już tak dobrze w przypadku fug czy większych szczelin, a sprzątanie nim przy narożnikach i w wąskich zakamarkach jest utrudnione. Trzeba też pamiętać, że nie będzie czyścił dywanów.
Dyson WashG1 jest intuicyjny w obsłudze i łatwy w manewrowaniu, choć zapewne niektóre osoby mogą stwierdzić, że mógłby być lżejszy. Samoczyszczenie jest bardzo praktyczne i pomaga zaoszczędzić czas, jednak i tak WashG1 wymaga w tym względzie uwagi, ze względu na konieczność czyszczenia raz na tydzień wałków oraz szczotek – a ignorowanie tej czynności może prowadzić do powstania nieprzyjemnych zapachów.
Przeszkodą w zakupie Dyson WashG1 może być też wysoka cena. Jednak jeśli masz w domu dzieci, zwierzęta czy też lubisz mieć zawsze lśniące podłogi (nie poświęcając na to dużo czasu), dysponujesz odpowiednim budżetem i nie przeszkadzają ci inne wymienione wyżej minusy, to Dyson WashG1 powinien się stać jednym z twoich ulubionych domowych urządzeń.