Test odkurzacza Dyson V15s Detect Submarine – czy równie dobrze mopuje, jak odkurza?

Prezentacja – czyli co znajdziemy w opakowaniu

To mój kolejny test odkurzacza z portfolio marki i znów jestem pełna podziwu dla producenta, który z wielką dbałością zapakował w kartonowe pudło wszystkie elementy odkurzacza. Każda część wyposażenia ma swoje miejsce (przegródkę lub mniejszy kartonik), niektóre akcesoria są owinięte białymi bibułkami. I znów – już tradycyjnie – składowe odkurzacza zachwycają designem, a zwłaszcza kolorystyką (zestawieniem grafitu z fioletem, złotem, turkusem, granatem, żółcienią i czerwienią).

W skład Dyson V15s Detect Submarine wchodzą:

• korpus odkurzacza pionowego bezprzewodowego Dyson V15s Detect z filtrem antyalergicznym;
• akumulator click-in litowo-jonowy o napięciu 25,2 V;
• ładowarka;
• sztywna rura;
• elektroszczotka Fluffy Optic – z podświetleniem;
• minielektroszczotka;
• duża elektroszczotka Digital Motorbar;
• końcówka Dyson Submarine;
• taca ociekowa do końcówki Dyson Submarine;
• końcówka Combi;
• ssawka szczelinowa;
• ścienna stacja dokująca z zestawem mocującym;
• instrukcja obsługi;
• ulotka z kodem QR do aplikacji My Dyson.

Sporo elementów, prawda? Nic dziwnego, że karton z pełnym wyposażeniem waży dość dużo, bo 8 kg. A ile wynosi waga odkurzacza z rurą i elektroszczotką Fluffy Optic? Niewiele – zaledwie 2,7 kg. Z elektroszczotką Digital Motorbar ciężar sprzętu zwiększa się do 3,1 kg, natomiast z końcówką Dyson Submarine (i napełnionym wodą zbiornikiem) – do 4,1 kg.

Pierwsze ładowanie i uruchomienie

Producent dostarcza urządzenie z częściowo zasilonym akumulatorem. Radzi jednak, by naładować go do pełna przed pierwszą pracą. Można to zrobić na trzy sposoby: podłączając do gniazdka (za pomocą ładowarki) sam akumulator, podłączając do gniazdka odkurzacz z wpiętym akumulatorem albo umieszczając odkurzacz z akumulatorem w ściennej stacji dokującej. O tym, że bateria pobiera energię, informują dwie pulsujące, niebieskie diody. Po 4–4,5 godziny światełka gasną. To znak, że Dyson V15s Detect Submarine jest gotowy do współpracy.

Zarówno wpinanie akumulatora, jak i łączenie wszystkich akcesoriów – rury, szczotek i ssawek – odbywa się w tym modelu na klik. Wystarczy nasunąć jeden element na drugi i już! Natomiast aby rozłączyć części, należy nacisnąć czerwone przyciski i pociągnąć jedno z akcesoriów. Proste i wygodne rozwiązanie.

Podobnie jak we wcześniejszych modelach pionowych Dyson, np. w Dyson Gen5detect Absolute, który miałam przyjemność testować, także w tym odkurzaczu na górze korpusu znajduje się panel sterowania z ekranem LCD i przyciskiem służącym do wyboru ustawień.

To dzięki niemu wybieramy m.in. język komunikatów, wyświetlanie alertów, czułość silnika czy tryby pracy: Eco, Auto/Med lub Boost. Srebrny przycisk nie służy do aktywowania pracy odkurzacza – w tej roli sprawdza się spust w rękojeści. Oznacza to prostą regułę: chcesz odkurzać lub mopować, musisz przytrzymywać spust. A gdy zwolnisz przycisk (bez względu na to, czy celowo, czy nieumyślnie), urządzenie automatycznie się wyłączy.

Szczotka podświetlana, do dywanów, tapicerek czy kurzu – którą końcówkę wybrać

Liczne akcesoria to atut Dyson V15s Detect Submarine. Największa z nasadek – elektroszczotka Digital Motorbar – służy zarówno do odkurzania podłóg miękkich, jak i twardych. Wyróżnia się 56 grzebieniami zapobiegającymi wplątywaniu się włosów, nitek i sierści. Dzięki szybko obracającemu się wałkowi z nylonowym włosiem potrafi wciągać nieczystości nawet z dywanów z wysokim runem (niestety nie mogłam tego sprawdzić, ponieważ nie mam w domu ani dywanu, ani wykładziny). Na próbę przykładałam pracującą szczotkę do dywanika łazienkowego, jednak z marnym efektem. Duża moc odkurzacza w duecie z prędkością obrotową wałka sprawiały, że końcówka błyskawicznie chwytała dywanik i nie chciała go wypuścić. Nie pomagało naciskanie tkaniny nogą czy zmniejszenie siły ssania na czerwonym suwaku (na czole szczotki).

Trudno, czasem trzeba odpuścić. Odkurzanie posadzek twardych – zarówno płytek, jak i desek drewnianych – przebiegało natomiast bez zarzutu. Szczotka Digital Motorbar precyzyjnie zbierała kurz oraz większe brudki. Doskonale radziła sobie z włosami i nitkami – nie pozwalała im się plątać wokół wałka, kierowała je wprost do pojemnika na nieczystości. Oczywiście w miarę użytkowania nieco się w środku zakurzyła, jednak i to nie stanowiło problemu. Wystarczyło zwolnić jej blokadę, wysunąć wałek i przetrzeć końcówkę na mokro.

Kolejna elektroszczotka Fluffy Optic należy do moich ulubionych w tym urządzeniu. Dlaczego? Emituje wiązki zielonego światła LED, które genialnie podświetlają podłogę. Uwidaczniają kurz i okruszki, które można by przeoczyć w normalnych warunkach oświetleniowych. Pozwala też na odkurzanie po zmroku i w ciemnych pomieszczeniach. Jest lżejsza i mniejsza od szczotki Digital Motorbar. Świetnie daje się prowadzić, cechuje ją też duży kąt skrętu (zasługa gumowego przegubu). A jeżeli lubisz higieniczną czystość, na pewno docenisz to, że jej wałek można myć pod bieżącą wodą.

Główne zadanie minielektroszczotki polega na usuwaniu kurzu, sierści, włosów i okruszków z mebli tapicerowanych, poduszek oraz materaców. Końcówkę ze specjalnym stożkowym wałkiem najlepiej jest przymocować bezpośrednio do korpusu odkurzacza (w mig otrzymujemy model ręczny). Wyposażony w taką szczotkę sprzęt nie potrzebuje nawet dużej mocy ssania, by skutecznie wciągać mikrodrobinki, roztocza, alergeny itp. Przykład? Podczas odkurzania tapicerek korzystałam z trybu średniego, a z sekundy na sekundę do pojemnika na kurz trafiało coraz więcej szarego pyłu. Obserwowałam to z rosnącym zdziwieniem (a właściwie przerażeniem pomieszanym z zadowoleniem). Wraz z zapełniającym się pojemnikiem na kurz rosły też słupki na wyświetlaczu – informacja o rodzajach zasysanych cząstek (więcej na temat czujnika piezoelektrycznego i zliczania drobinek przeczytasz w dalszej części artykułu).

Niezawodna w sprzątaniu na wysokościach okazała się ssawka szczelinowa, która na medal zbierała pajęczyny pod sufitem. I tu czas na małą dygresję – test Dysona V15s Detect Submarine przeprowadzałam w warunkach miejskich oraz wiejskich. O ile w mieszkaniu urządzenie miało mało pracy, zasysało głównie kurz, włosy i okruszki, to w weekendowym domku na wsi musiało się już zmierzyć dodatkowo z mnóstwem piasku, ziemi, pajęczyn, fragmentami zaschniętych roślin czy owadów. Co ciekawe – po starannym odkurzeniu podłóg, wszystkich kątów, a nawet lamp (tu sprawdziła się ssawka Combi z miękkim włosiem) domownicy zapytali, czy już umyłam podłogi. Wnętrza przejaśniały!

Czas na mopowanie bez mopa!

Kluczową cechą modelu jest funkcja aktywnego mopowania, za którą stoi nowość w ofercie Dysona – elektroszczotka Dyson Submarine. To specjalnie skonstruowana końcówka z głowicą elektryczną, która napędza obrotowy wałek, oraz dwoma pojemnikami na wodę: czystą i brudną. Zamykany zbiornik na wodę czystą mieści 300 ml cieczy, co – według producenta – pozwala na umycie nawet 110 m² podłogi.

U mnie taka ilość płynu wystarczyła na mniej więcej 80 m² (różnica wynika prawdopodobnie z mojego braku wprawy lub brudniejszej posadzki wymagającej kilkukrotnych przetarć mopem w jednym miejscu). Zbiornik na wodę brudną jest nieco większy, bo 360-mililitrowy, ale otwarty od góry (przy pierwszym użyciu i niezachowaniu odpowiedniej ostrożności oczywiście wylałam brudną wodę na świeżo wymopowaną podłogę).

Ważna informacja: końcówka Dyson Submarine nie służy do odkurzania, a jedynie – i aż – do zbierania kurzu czy drobnych nieczystości z podłogi i jednoczesnego przecierania posadzki na mokro. Nie zasysa powietrza – celowo ma zaślepioną rurę (tuż za czerwonym przyciskiem). Polecam używać jej do podłogi uprzednio odkurzonej. Wtedy mopowanie przebiega sprawniej, najlepszy jest też efekt odświeżenia.

Jak dokładnie odbywa się mopowanie?

1. Zaczynamy od wciśnięcia małego czerwonego przycisku i rozsunięcia dwóch części elektroszczotki Dyson Submarine (jedna z wałkiem, druga z obudową). W części z wałkiem odkręcamy korek pojemnika na wodę i wlewamy do zbiornika maksymalnie 300 ml wody o temperaturze mniej więcej 30°C. Zakręcamy korek i ponownie łączymy elementy szczotki. Ważne, by dobrze je spasować (trafić specjalną szyną w długi pasek mocujący). W przeciwnym razie szczotka nie zadziała. Za pierwszym razem być może sprawi ci to małą trudność. Jednak po drugiej, trzeciej powtórce na pewno nabierzesz wprawy.

2. Szczotkę mocujemy do sztywnej rury odkurzacza połączonej z korpusem. Włączamy sprzęt. Na wyświetlaczu pojawia się kropelka wody i procenty wskazujące na poziom naładowania akumulatora. Zabawne uczucie – szczotka zaczyna sama jechać (efekt działania autonapędu). Pobiera czystą wodę z pojemnika, zwilża nią równomiernie w ośmiu miejscach wałek, a ten – obracając się – mopuje podłogę. Usuwa z posadzki nieczystości. Kieruje je razem z brudną wodą do drugiego pojemnika (naczynko widać na zdjęciu powyżej między wałkiem a przezroczystym zbiornikiem, jest przysłonięte od góry czerwoną ramką).

Specjalna listwa zbiera z wałka nadmiar wody. I tyle!

3. Pod nieużywaną chwilowo nasadkę warto podstawić tackę, która uchroni podłogę przed zawilgoceniem. Tacka jest też niezbędna podczas przenoszenia nasadki.

4. Aby uzyskać najlepszą skuteczność mopowania, warto – moim zdaniem – wykonywać płynne, powolne ruchy do przodu i do tyłu. Przy mocniejszych zabrudzeniach można przesuwać wałkiem nawet kilkukrotnie. Lepiej unikać zatrzymywania się (chyba że chcemy namoczyć nieco plamę) i nie dopuszczać do przechylania nasadki w pionie (ryzyko rozlania się brudnej wody). Postępowałam dokładnie w ten sposób i ani razu nie zauważyłam smug ani mokrych plam na umytej posadzce – bez względu na to, czy były to płytki ceramiczne, betonowe, deski lakierowane czy winyl.

Końcówką mopującą odświeżałam także schody. Jak sobie poradziła z tym zadaniem? Umyła całkiem nieźle (choć wydaje mi się, że zostawiła na stopniach więcej wilgoci). Ograniczała ją jednak mała przestrzeń. Cały czas wyrywała się do przodu albo tyłu. Panowanie nad nią było nieco kłopotliwe.

Zaschnięte plamki z soku czy pasty do zębów, drobne nieczystości, pojedyncze włosy lub małe grudki błota nie stanowiły problemu dla szczotki – prędzej czy później znikały pod nylonowym wałkiem. Gorzej końcówka Dyson Submarine wypadała w zderzeniu z większymi okruchami, kawą rozpuszczalną czy mokrą ziemią – wymagała wielokrotnych przetarć. Ale czy klasyczny mop nie wymusiłby na nas podobnych zachowań?

Dość szybko (w moim odczuciu) odbywa się za to czyszczenie końcówki mopującej:

• przenosimy ją na tacce do łazienki, gdzie nad wanną lub umywalką rozłączamy dwie części szczotki;
• opróżniamy zbiorniki z wodą czystą i brudną;
• płuczemy naczynka pod bieżącą wodą;
• zmywamy brud z wałka oraz miejsca jego osadzenia;
• ściągamy wodę z wałka, pozostawiamy narzędzie do wyschnięcia.

W 2–3 minuty uporamy się z tymi czynnościami. Nieco dłużej, bo nawet dobę, przyjdzie nam poczekać na wyschnięcie wałka.

Mocne i słabsze strony urządzenia

Po kilku tygodniach testowania Dyson V15s Detect Submarine z ręką na sercu mogę pochwalić ten model za:

• mocny silnik – jak podaje producent, Dyson Hyperdymium generuje moc ssania 240 AW i obraca się z prędkością do 125 tysięcy razy na minutę. Te parametry przekładają się na olbrzymią moc ssania. Odkurzacz bez problemu usuwa z odkurzanej powierzchni zarówno większe zanieczyszczenia (żwirek, ziemię, płatki śniadaniowe, ziarna kawy itp.), jak i mikroskopijne cząsteczki (roztocza, alergeny czy zarodniki pleśni);
• technologię cyklonową Root Cyclone – z 14 cyklonami, które wytwarzają potężną siłę odśrodkową. Skutecznie odseparowują kurz od powietrza wylotowego;
• kilkustopniową filtrację – ku uciesze osób uczulonych na kurz lub pyłki odkurzacz wyposażono w szczelny system filtracji, który zatrzymuje do 99,99% zanieczyszczeń. Co więcej, jego przeciwalergiczny filtr nadaje się do mycia pod bieżącą wodą. Nic dziwnego, że urządzenie otrzymało rekomendację Polskiego Towarzystwa Alergologicznego;
• wydajny akumulator – w trybie Eco na podłodze twardej odkurzacz może pracować nawet do 60 minut bez potrzeby doładowywania baterii. Natomiast w trybie mopowania – do 120 minut. W moim ulubionym trybie Auto (automatycznie dopasowującym moc ssania do stopnia zabrudzenia podłoża) mógł pracować bez przerwy do 45 minut;

• wyświetlanie rodzaju i liczby pochłoniętych cząstek – według mnie to hit, realny efekt odkurzania i zachęta do częstego korzystania z tego sprzętu. Czujnik piezoelektryczny zlicza i selekcjonuje odkurzone drobinki. Porządkuje je według wielkości w skali mikrometra, dzieli na przykład na alergeny, złuszczony naskórek, roztocza, piasek, okruszki i włosy. Wyniki wyświetla na ekranie LCD. To dzięki niemu dowiedziałam się między innymi, że na mojej poduszce na sofie znajdowało się aż 336 tysięcy niepożądanych cząsteczek;
• cicha praca – emitowane przez odkurzacz dźwięki nie są uciążliwe (zwłaszcza w trybie Eco). Jeszcze dyskretniej Dyson pracuje w trakcie mopowania;

• łatwe opróżnianie zbiornika – w dość dużym pojemniku na kurz (770 ml) mogłoby się zmieścić sporo śmieci, jednak jaki jest sens je tam gromadzić, skoro można je błyskawicznie wyrzucić. Szybko i bez wznoszenia chmury kurzu. Wystarczy ustawić zbiornik nad koszem lub workiem na śmieci i przesunąć do dołu specjalną blokadę. Dno zbiornika się otworzy. Nieczystości wpadną tam, gdzie powinny.

Natomiast za słabsze punkty odkurzacza uznałabym konieczność przytrzymywania spustu, bez docisku którego urządzenie natychmiast się wyłącza. Dość długi – jak dla mnie – czas ładowania urządzenia (na szczęście istnieje możliwość dokupienia drugiego, wymiennego akumulatora). Wolałabym też, by pojemnik na brudną wodę był zamknięty, a do wody czystej można by dodawać odrobinę detergentu.

Test odkurzacza Dyson V15s Detect Submarine – podsumowanie

W mojej opinii Dyson V15s Detect Submarine to model, który poza tym, że doskonale odkurza, potrafi też przecierać podłogi na mokro. Mopowanie potraktowałabym w nim jako dodatkową, a nie główną funkcję. Model wyróżnia się świetną mocą silnika, wydajnym akumulatorem, niezawodną filtracją i dość cichą pracą. Na plus za V15s przemawia bogate wyposażenie – aż trzy elektroszczotki, dwie małe ssawki oraz dodatkowa końcówka mopująca. Myślę, że idealnie się nadaje do codziennych porządków (zbierania okruszków z dywanów i podłóg twardych, usuwania sierści z kanap, wciągania roztoczy i alergenów z materaców oraz odświeżania podłóg mokrym mopem). Jeśli jednak ktoś oczekuje higienicznego i bardziej zaawansowanego mopowania, na przykład z dodatkiem detergentu, funkcją regulacji dozowania wody lub zbierania rozlanych płynów, musi wybrać inne rozwiązanie. Kto wie, może kolejne odkurzacze Dysona zaskoczą nas innowacyjnymi technologiami mopującymi. Ten model jako pierwszy w portfolio marki przetarł dopiero szlak.