Piecze, smaży i grilluje, więc test Philips Ovi Smart XXL to była czysta przyjemność. Zwłaszcza że producent obiecuje minimalizowanie zużycia tłuszczu, dużą oszczędność czasu, automatyzm i przede wszystkim – świetny, powtarzalny efekt kulinarnych eksperymentów. Philips Ovi pracował w mojej kuchni przez kilka dni. Sprawdźcie, jak sobie poradził. Zgadniecie, z czym zmierzył się na początek?
Cześć, Ovi Smart XXL – poznajmy się!
Nie miałem żadnych specjalnych oczekiwań, gdy wyjmowałem Philips Ovi Smart XXL HD9867/90 z pudełka. Po chwili okazało się, że to zgrabne, estetyczne urządzenie, które jak najbardziej może znaleźć swoje stałe miejsce na kuchennym blacie. Czerń w połączeniu z miedzianymi akcentami tworzy elegancką całość. I choć Philips Ovi nie jest mały (32,2 cm x 31,6 cm x 43,3 cm – odpowiednio szer. x wys. x głęb.), to jego zaokrąglona, połyskująca forma nie jest też agresywna i ładnie wtapia się w całość kuchennej aranżacji.
W opakowaniu wraz z głównym korpusem urządzenia znajduje się podstawowe wyposażenie, czyli:
• kosz z wyjmowanym siateczkowym dnem – ma zaznaczony maksymalny poziom, do którego można go napełnić;
• patelnia ze specjalnymi wytłoczeniami – zapewniają one lepszą cyrkulację powietrza;
• reduktor tłuszczu – dodatkowa wkładka do patelni, z pasującymi wytłoczeniami.
Z przodu urządzenia znajduje się panel sterowania z przyciskami, pokrętłem QuickContol (które jest też przyciskiem) i czytelnym wyświetlaczem, na którym pokazywane są temperatura, czas pieczenia i wybrana funkcja. Do dyspozycji mamy sześć przycisków:
• temperatury – po wciśnięciu ustawiamy pokrętłem potrzebną wartość;
• ulubione – jeśli chcemy zapisać określoną kombinację temperatury i czasu pieczenia, po ich ustawieniu wciskamy przycisk „ulubione” i Ovi zapamiętuje ustawienia;
• utrzymywania ciepła – funkcja, która umożliwia utrzymanie potrawy w idealnej temperaturze nawet przez 30 min;
• czasu – po wciśnięciu ustawiamy pokrętłem czas pracy urządzenia;
• powrotu – po jego wciśnięciu anulujemy trwający proces i wracamy do menu głównego;
• zasilania – służy do włączania i wyłączania urządzenia.
Pokrętło QuickControl jest umieszczone centralnie. Obracamy je, by wybrać odpowiednie parametry: temperaturę i czas pracy, a wybór potwierdzamy wciśnięciem pokrętła. W ten sposób też przerywamy proces pieczenia, żeby na przykład potrząsnąć produktami w koszu lub je obrócić, i z powrotem uruchamiamy pieczenie.
Z przodu jest też szuflada z koszem do pieczenia. Nawet po pełnym wysunięciu kosza wypełnionego przygotowywanymi produktami urządzenie stoi stabilnie, a my mamy swobodny dostęp do zawartości. Trzeba jednak uważać na oparzenia – kosz jest gorący.
Tuż pod górną pokrywą jest wlot powietrza, a z tyłu – kratka, przez którą wydostaje się gorące powietrze w trakcie pracy urządzenia. Z tyłu jest też przewód zasilający i schowek na niego.
Zgodnie z instrukcją Ovi wymaga zachowania co najmniej 10-centymetrowego odstępu z tyłu, po bokach i nad urządzeniem – żeby powietrze mogło swobodnie cyrkulować. W instrukcji opisane są także wszystkie inne zasady właściwego i bezpiecznego użytkowania urządzenia.
Do takiego podstawowego zestawu możemy dokupić elementy, dzięki którym jeszcze zwiększymy funkcjonalność Philips Ovi Smart XXL. Są to:
• duża forma – do pieczenia bardziej płynnych potraw, np. quiche’ów, a także zapiekanek, ciast i pieczywa;
• metalowy ruszt – dzięki niemu możemy piec na dwóch poziomach;
• zestaw do pizzy – wkładany zamiast standardowego kosza;
• wkładka grillowa – montujemy ją jako dno kosza zamiast standardowego dna siateczkowego;
• separator do kosza – umożliwia podzielenie go na dwie części i produkty pieczone jednocześnie się nie mieszają;
• patyczki do szaszłyków;
• silikonowe foremki do muffinek.
Z wymienionych elementów do testu dostałem zestaw do pizzy. Jak się sprawdził? O tym za chwilę.
Jak pracuje Philips Ovi Smart XXL – teoria
Philips Ovi Smart XXL to urządzenie wielofunkcyjne. Ovi smaży, Ovi piecze, Ovi grilluje. A wszystko to bez tłuszczu, bo do przygotowywania potraw wykorzystywane jest gorące powietrze. Dzięki technologii Rapid Air i specjalnym wytłoczeniom powietrze przepływa dużo szybciej niż w urządzeniach z płaskim dnem. Coś na zasadzie termoobiegu w standardowym piekarniku, ale Ovi jest dużo mniejsze i tutaj ten proces jest intensywniejszy, więc jest też szybszy, a jedzenie jest chrupiące i smaczne.
Słowo „smart” w nazwie pojawia się nie bez powodu. Philips Ovi Smart ma bowiem 5 programów SmartChef, czyli automatycznych:
• mrożone warzywa – w tej kategorii mieszczą się mrożone frytki;
• warzywa świeże – w tym domowe frytki;
• cała ryba;
• podudzia z kurczaka;
• cały kurczak.
Po wybraniu któregoś z nich dzięki technologii SmartSensing urządzenie automatycznie dopasuje parametry pieczenia do ilości produktów. Wystarczy wcisnąć „start”, a Ovi Smart zajmie się resztą. Po zakończeniu pracy poinformuje o tym sygnałem dźwiękowym.
Oczywiście nie musimy się zdawać na ustawienia automatyczne. Temperaturę i czas pracy urządzenia można ustawić ręcznie, zgodnie z wymogami przepisu, który akurat przygotowujemy.
Producent zapewnia, że jedzenie w Philips Ovi Smart przygotujemy nawet półtora raza szybciej niż w piekarniku. Nie trzeba też nagrzewać wcześniej komory – wkładamy składniki i dopiero wtedy uruchamiamy urządzenie. Dodatkowo dzięki technologii Fat Removal Ovi eliminuje nadmierną ilość tłuszczu z jedzenia – według danych producenta mięso z kurczaka ma o 50% mniej tłuszczów nasyconych. A w połączeniu z tym, że do przygotowywania potraw w tym airfryerze dodajemy minimalną ilość tłuszczów, ich użycie można zminimalizować nawet o 90%.
Aplikacja NutriU – wybieram przepisy
Automatyka w Ovi działa bez zarzutu. Ale jak tylko zobaczyłem, co się kryje w całkowicie darmowej aplikacji NutriU, od razu zacząłem wybierać przepisy. Do podstawowego korzystania z aplikacji nie trzeba nawet rejestrować profilu, ale by odblokować wszystkie możliwości (np. dodawanie przepisów do ulubionych) – już tak. Jednak NutriU to nie tylko baza kilkuset przepisów do wykorzystania w Ovi, to także porady żywieniowe, przewodnik po urządzeniu czy artykuły poradnikowe, np. przewodnik po przyprawach. W aplikacji znajdują się także przepisy tworzone przez jej użytkowników, a dzięki funkcji obserwowania i komentowania można się z nimi wymieniać inspiracjami kulinarnymi z Ovi w roli głównej.
Przepisy są bardzo proste, składają się z niewielu składników, czas przygotowania jest krótki – krok po kroku jesteśmy prowadzeni do gotowej potrawy. Możemy je wyszukiwać w wyszukiwarce, możemy skorzystać z rozbudowanej filtracji. Wtedy mamy do dyspozycji wiele kategorii, choćby: rodzaj akcesoriów, profil smakowy, dieta specjalna, np. bez dodanego cukru, bez nabiału, bez orzechów, kuchnia wegańska. Opcji jest dużo więcej. To bardzo duże ułatwienie, nie tylko dla alergików.
Przy każdym przepisie znajdziemy też informację o kaloryczności potrawy i procentowej zawartości węglowodanów, białka i tłuszczów. Można też dodawać do przepisów swoje komentarze, widoczne już tylko dla nas.
Zajęcia praktyczne – Philips Ovi w działaniu
W końcu przyszedł czas na realizację przepisów. Bardzo lubię pieczone warzywa, i właśnie to był pierwszy etap testowania Philips Ovi Smart. Tutaj chyba najlepiej widać, ile czasu można zaoszczędzić, bo przed wyjściem do pracy (nie, nie wstałem o brzasku i byłem w pracy tuż po 10) upiekłem chrupiącą kalafiorową przekąskę (200°C, 9 min), buraki (160°C, 20 min – to część przepisu na hummus z burakami) i dwa bakłażany (200°C, 15 min – część przepisu na pastę z bakłażana). Mimo że w trakcie przeglądania aplikacji oczekiwania rosły, to nie sądziłem, że to urządzenie może aż tyle. Bakłażany były miękkie – bez problemu rozgniotłem je widelcem na pastę. Kalafior był bardzo smaczny i chrupiący, jednak największym zaskoczeniem były buraki. Po 20 min były gotowe do jedzenia – chrupkie, jędrne i jednocześnie ugotowane. Ich smak był intensywny, a naturalna słodycz została jeszcze podkreślona.
Jeśli się zastanawialiście, co przygotowałem zaraz po warzywach – w mojej, dodam, bezmięsnej na co dzień kuchni – to był to kurczak. W całości. Przepis z aplikacji: pieczony kurczak po bawarsku. Marynata z piwa i przypraw oraz świeża natka pietruszki jako nadzienie. Czas pieczenia: 50 min (w przepisie kurczak miał 1,2 kg). Ponieważ mój kurczak był większy, 1,6 kg (nie przekraczał jednak zaznaczonego w koszu maksymalnego poziomu jego wypełnienia), wydłużyłem czas pieczenia – w sumie o 15 min.
Po wyjęciu mięsa z Philips Ovi i odczekaniu przepisowych 10 min poporcjowałem mięso, żeby sprawdzić, jak się upiekło. Było miękkie, soczyste, dobrze dopieczone, łatwo odchodziło od kości, skórka była zaś chrupiąca i nie była tłusta. Za to w patelni airfryera zebrało się sporo wytopionego tłuszczu. A smak? Tutaj zdałem się na tych, którzy mają porównanie – i smak był bardzo dobry. A to bardzo dobra prognoza – bo jeśli przepisy są dobrze skomponowane, a czas pieczenia prawidłowo dobrany, to już połowa sukcesu w gotowaniu.
Jak kurczak, to i frytki. Nie jestem fanem, więc postawiłem na pieczone ziemniaki, przepis podstawowy, czyli pokrojone w kawałki ziemniaki (800 g), łyżka oliwy i sól. 15 min w 160°C i 10 min w 180°C. Po tym czasie surowe ziemniaki przeistoczyły się w ziemniaki gotowe do jedzenia – miękkie w środku i chrupiące, przyrumienione z zewnątrz.
Lubię pieczone bataty – więc tuż po ziemniakach do kosza Ovi Smart wpadły i one. Złociste frytki z batatów były gotowe po 10 min. Naprawdę – trzymały formę i były dopieczone.
Ten etap testowania Philips Ovi zamknąłem pieczoną ciecierzycą z przyprawami. Efekt wow. Świetna do pochrupania jako mała przekąska, dodatek do sałatek czy popping do zupy. Bardzo dobrze zgrała się też z batatami.
Ponieważ miałem do dyspozycji zestaw do pizzy, to nie mogłem z niego nie skorzystać. A żeby nie było za łatwo, to nie wsadziłem do airfryera pizzy mrożonej (a można), tylko zagniotłem ciasto z przepisu z aplikacji na klasyczną pizzę Margheritę. Miary składników były dobrze dobrane – ciasto wyszło elastyczne i dobrze się z nim pracowało.
Po upieczeniu było cienkie – tak jak lubię – i utrzymało sos pomidorowy i mozzarellę. I choć kształt był nie do końca pizzowy, to smak był całkiem fajny. Co prawda ciastu trzeba dać chwilę na podrośnięcie, ale taka domowa przekąska to nie tylko szybki efekt, ale też satysfakcja. I to w niewiele ponad godzinę.
Wykorzystałem też Ovi Smart do przygotowania filetów z dorsza w pomarańczowej glazurze – bardzo fajny przepis, niewiele składników, proste wykonanie i ciekawy smak. Na deser były zaś miniszarlotki z ciasta francuskiego – podprażone jabłka zawinięte w gotowe ciasto francuskie, 170°C, 10 min i gotowe.
Jeszcze zanim zacząłem testować Philips Ovi, zastanawiałem się, jak bardzo nagrzewa się jego obudowa w czasie pracy. I tak, nagrzewa się, jednak nawet w czasie dłuższego pieczenia – jak np. w przypadku kurczaka – nie powodowało to żadnego dyskomfortu. Celowo dotykałem obudowę urządzenia wielokrotnie w czasie jego pracy w różnych miejscach. Była ciepła i nie był to poziom niebezpieczny.
Ponieważ test Philips Ovi Smart był dość intensywny, to wielokrotnie sprawdziłem, jak łatwe jest mycie tego urządzenia. Po pierwsze, patelnię, kosz i reduktor tłuszczu można myć w zmywarce. Po drugie – mycie ręczne jest bezproblemowe. Nie zdarzyło mi się, żeby coś tak przywarło do powłoki, by trzeba było namoczyć któryś element. Ciepła woda, płyn do mycia naczyń i delikatna gąbka radziły sobie bez problemu.
Test Philips Ovi Smart XXL – podsumowanie
Airfryer Philips Ovi Smart XXL to skuteczne urządzenie, które świetnie wpisuje się w trend, by gotować łatwiej, szybciej, bardziej bezobsługowo, bez nadzoru. Pod tym względem jest w stanie zaspokoić potrzeby nawet najbardziej wymagających użytkowników. Oczywiście w zakresie, do którego został stworzony. Nie dziwi więc to, że najbardziej zadowoleni będą ci, którzy lubią smak potraw smażonych, pieczonych i grillowanych, czyli karmelizacja stoi u nich wysoko w hierarchii.
Dużą zaletą jest baza przepisów w aplikacji, które są stworzone specjalnie pod to urządzenie i zapewniają powtarzalny efekt. Trzeba dodać, że bardzo dobry efekt. Dodatkowo dzięki Philips Ovi Smart ograniczamy używanie tych najbardziej niebezpiecznych tłuszczów i przygotowujemy potrawy w niższych temperaturach, co zdecydowanie pozytywnie wpływa na zdrowie.
Mniej czasu w kuchni, to więcej czasu dla siebie – bez niepotrzebnych kompromisów, bo z pełnym żołądkiem. Czas na mądre gotowanie!