Czy w swojej pracy miewacie takie momenty, które przeradzają się w naprawdę fantastyczne, pełne radości wspomnienia? Ja tak. Należą do nich chwile, w których wraz z kolegami, ciesząc się jak przedszkolaki z nowego kompletu klocków (z którego tak na marginesie też byśmy się ucieszyli), wspólnie testujemy różne urządzeniowe nowości. W naszym biurze były już m.in. hulajnogi elektryczne, gofrownice i ekspresy ciśnieniowe. Teraz przyszedł czas na… saturator.
POV: piątkowe popołudnie w biurze
Sami wiecie, jak wyglądają piątkowe popołudnia w biurze, zwłaszcza podczas letnich upałów. To taki czas, kiedy wszyscy szukają sobie jakichś zajęć, które pozwolą uciec od proszących się od dawna o odpisanie mejli czy zaległych tasków. Fascynujące wydaje się wtedy na przykład mycie kubków z całego tygodnia zalegających dotychczas na biurku albo pełne zapału dzielenie ciasta przyniesionego przez osobę obchodzącą urodziny i roznoszenie go kolegom siedzącym w najodleglejszych zakątkach biura. W Euro – co tu kryć – niekiedy też tak robimy. Zwykle jednak staramy się znaleźć sobie jakieś fajniejsze zajęcie. Czasem ktoś rzuca na przykład: „A może przetestujemy saturator, który od paru dni czeka na swoją kolej?”. I tak zrobiliśmy ostatnim razem.
Saturator wychodzi z pudła
Kiedy transportowałam saturator Dafi PushAir na jedno z biurek, dobre wrażenie zrobiła na mnie sama waga opakowania – 2 kg – mimo dość sporych wymiarów (24 × 22 × 45 cm). Już po chwili pudełko zostało otwarte, a wydobyta z dna instrukcja – przeczytana. Co istotne, szybko udało się ją rozgryźć i poprawnie złożyć wszystkie elementy zestawu. A było ich niewiele: wykonana z tworzywa podstawa, do której wkręca się nabój z CO2, sam nabój, a także butelka do gazowania wody, którą wkręca się w górną część urządzenia. Wszystkie elementy okazały się jednak naprawdę dobrze wykonane, sprawiały wrażenie solidnych, a przy tym – były niezwykle estetyczne. Saturator Dafi PushAir jest także dość kompaktowy: ma rozmiary zbliżone do ekspresu – choć jest od niego węższy – co szczególnie docenią właściciele niezbyt wielkich kuchni. W sklepach jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych. My testowaliśmy czarny saturator, ale urządzenie jest również dostępne w kolorze białym. To uniwersalne barwy, które doskonale sprawdzą się w większości wnętrz. A przecież urządzenia, z których korzystamy na co dzień, powinny być nie tylko funkcjonalne, ale też miłe dla oka!
Bezpieczeństwo to podstawa!
Chociaż niektórzy podchodzą do korzystania z butli z gazem z pewnym dystansem, mogę zapewnić, że bezpieczeństwo stosowania saturatora Dafi PushAir było przedmiotem uważnej obserwacji przynajmniej kilku osób i zatwierdziliśmy je komisyjnie.
Po obsadzeniu naboju CO2 w postawie, wymyciu butelki i uzupełnieniu jej wodą do wskazanego poziomu, a następnie wkręceniu w górną część podstawy przyszedł bowiem czas na pierwszy test gazowania wody. Od uzyskania przyjemnego, pełnego niosących ochłodę bąbelków napoju dzieliło nas już tylko jedno naciśnięcie (no, ewentualnie dwa lub trzy – w zależności od preferencji odnośnie do stopnia nasycenia wody bąbelkami). Warto w tym momencie wspomnieć, że przycisk jest bardzo dyskretny – wbudowany płasko w górną część urządzenia. Do samodzielnego zabąbelkowania wody nie potrzeba dużo siły. Urządzenie nie wymaga podłączenia do prądu – warto dodać tę informację, bo brak kabelka to z całą pewnością duża zaleta.
Po naciśnięciu przycisku (zgodnie z zaleceniem producenta przez około sekundę) i usłyszeniu dyskretnego syku w końcu udało się pozyskać tak upragniony w upalne lipcowe popołudnie orzeźwiający napój. Okazało się, że woda z saturatora różni się od tej sklepowej, i to na plus. Nie stopniem nasycenia bąbelkami, bo to wydaje się podobne (trzy przyciśnięcia to mniej więcej odpowiednik standardowej wody gazowanej), a – jak trafnie podsumował jeden z kolegów – brakiem charakterystycznego dla wody butelkowanej metalicznego posmaku. Potrójne nasycenie było wyważone: napój miał wystarczająco dużo gazu, by dawać orzeźwienie, ale nie tyle, by szczypać w język. Jednogłośnie orzekliśmy więc, że test wypadł pozytywnie. Koneserzy (a raczej koneserki) mniejszej ilości bąbelków również były zadowolone, podobnie zresztą jak osoby, które zdecydowały się nacisnąć przycisk gazowania więcej niż trzy razy. Na marginesie dodam, że warto schłodzić wodę przed rozpoczęciem jej napowietrzania – efekt orzeźwienia będzie jeszcze wyraźniejszy!
Test samej wody to jednak dopiero początek naszej próby. Kolejnym krokiem było sprawdzenie, jak długo gaz utrzyma się w butelce zakręconej tuż po nagazowaniu wody. Przecież warto ją pić nie tylko w domu, ale też w plenerze, podczas wycieczki czy treningu na siłowni. Pierwsza próba została przeprowadzona po 15 minutach – odkręceniu zakrętki towarzyszył charakterystyczny syk, a w wodzie wyraźnie czuć było bąbelki. Po półgodzinie syczenie było nieco cichsze, ale bąbelki wciąż miło łaskotały język i podniebienie. Nie inaczej jest po godzinie. Test chyba więc można uznać za zaliczony, prawda?
Ale, ale! Nie ograniczajmy się do wody! Przecież wiadomo, że podczas upałów oprócz niej pragnienie najlepiej gaszą słodkie napoje gazowane. Za pomocą Dafi PushAir możesz przygotować je samodzielnie: wystarczy że do wody z saturatora dolejesz jeden z proponowanych przez producenta suplementów diety z witaminą D. Do wyboru są cztery smaki: cola, grejpfrut, biała oranżada i czerwona oranżada. Wraz z kolegami przetestowaliśmy colę i grejpfrut. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że choć cola nie smakuje jak znany wszystkim oryginał, to przypomina ukochane przez nas w dzieciństwie lizaki, a grejpfrut jest nie do odróżnienia od obecnych na rynku napojów gazowanych o tym smaku.
Orzeźwienie w stylu eko
Pisząc o saturatorze Dafi PushAir, nie można nie wspomnieć o kwestiach związanych zarówno z ekologią, jak i zdrowym stylem życia. A jest o czym wspominać, ponieważ już samo posiadanie tego urządzenia pozwala nie tylko zaoszczędzić pieniądze, ale też ograniczyć ilość plastiku potrzebnego do wyprodukowania wielu butelek z wodą. Jeden nabój CO2 umożliwia bowiem przygotowanie aż 60 litrów wody, co równa się zmniejszeniu liczby obecnych w obiegu półlitrowych butelek aż o 120! Samo urządzenie jest naprawdę solidne, więc posłuży nam przez kilka lat, podobnie jak stanowiące jego wyposażenie butelka. Żeby być jeszcze bardziej eko, producent saturatora wprowadził do swojej oferty opcję uzupełniania pustego naboju. To jeszcze większa wygoda i jeszcze mniej śmieci!
No dobrze, ale co z tym zdrowym stylem życia? Wszyscy wiemy, jak ważne jest odpowiednie nawadnianie organizmu, zwłaszcza podczas upałów, i że wielu z nas wciąż ma z tym większy bądź mniejszy problem. Saturator, poprzez dodanie sporej porcji bąbelków, nadaje wodzie nieco bardziej charakterystyczny smak, którego brak może zniechęcać niektórych do picia tego najzdrowszego z napojów.
Czy saturator Dafi PushAir jest absolutnie niezbędny w każdej kuchni? Zdecyduj sam! Jeśli jednak uznajesz wyłącznie wodę gazowaną i pijasz ją przez cały rok, będzie on doskonałą inwestycją. Solidne wykonanie sprawi, że urządzenie posłuży ci przez długie lata, a ty będziesz się cieszyć doskonałą w smaku wodą, zaoszczędzisz pieniądze i zadbasz o planetę. To całkiem dobry układ.