Moje włosy falują się, a ja wolę proste, dlatego przechodziły już różnego rodzaju testy. W ruch poszły suszarko-lokówka, dwie prostownice i suszarka o dużej mocy plus okrągła szczotka do modelowania. Moje bitwy o proste włosy kończyły się różnie – czasami połowicznym sukcesem, a czasami fiaskiem – dlatego do kolejnej starałam się podejść bez emocji.
Wygląd i moje pierwsze obawy
Szczotka prostująca Philips BHH885/00 jest bardzo lekka i poręczna. Wydawało mi się, że zbyt lekka, aby mogła zwyciężyć z moimi trudnymi do wyprostowania falami. Obejrzałam ją z każdej strony i poczułam się niekomfortowo. Byłam pełna obaw, że nie znajdę zalet tej szczotki. Wydawało mi się też, że gruby kabel będzie bardzo przeszkadzał w korzystaniu z niej, ale zauważyłam, że jest obrotowy.
Szczotka jest szeroka. Wewnątrz ma regularnie ustawione ząbki wytwarzające ciepło, które mają powłokę ceramiczną z olejkiem arganowym. Miedzy płytkami, których zadaniem jest prostowanie włosów, ustawione są dodatkowo zwykłe ząbki czeszące. W rękojeści umieszczone są otwór uwalniający jony, światło ledowe informujące o tym, czy szczotka już się nagrzała, oraz przesuwany przycisk, który umożliwia ustawienie temperatury na trzech poziomach (150, 170 i 200°C).
Po obejrzeniu szczotki zaczęłam czytać instrukcję. Jeden z punktów mówi, że nie wolno jej używać na mokrych włosach. Do tej pory najlepszy efekt prostowania uzyskiwałam, gdy jeszcze mokre włosy naciągałam na szczotkę modelującą i suszyłam silnym, gorącym nawiewem. Pomyślałam więc, że to będzie nierówna walka, którą szczotka przegra z kretesem. Do tego przeczytałam, że szczotki mogą używać dzieci powyżej 8. roku życia. I wtedy przyszło mi na myśl, że mam do czynienia albo z zabawką, albo perfekcyjnie przemyślanym produktem. Kolejną informacją, którą przeczytałam, było to, że szczotka dzięki technologii ThermoProtect chroni włosy przed przegrzaniem.
Opis przeciwnika
Zanim opiszę, jak przebiegł test szczotki prostującej Philips BHH885/00, opowiem nieco więcej o moich włosach, aby było wiadomo, jakiego rodzaju mamy tu przeciwnika.
Moje włosy są gęste i średniej długości. Do tego są ciężkie i niepodatne na układanie. Dają im radę fryzjerzy z profesjonalnym sprzętem i kosmetykami oraz… silną wolą. Nieraz słyszałam zarzut, że umówiłam za krótką wizytę na strzyżenie z modelowaniem. Albo pytanie: „Czy mogę tylko wysuszyć pani włosy? Mam za mało czasu na modelowanie”. Albo stwierdzenie: „O Boże, ile pani tego ma… no, może jakoś sobie poradzimy”.
Fryzjerzy, którzy się nie poddali, zazwyczaj byli tak zadowoleni z efektu, że prosili o możliwość zrobienia zdjęcia swojego dzieła. Dzieło natomiast nie było zbyt żywotne. Chwila nieuwagi i po wchłonięciu wilgoci znów zaczynało żyć swoim życiem, falując i wywijając się według własnego uznania.
Po takich przejściach do każdej nowinki podchodzę więc dość sceptycznie.
Gotowi… do testu… start…
Zawiedziona, że nie mogę zaraz po umyciu włosów użyć szczotki i zacząć prostowania na mokro, wysuszyłam je suszarką i zaczęłam testowanie. Ustawiłam maksymalną temperaturę 200°C i mimo że szczotka ma system ThermoProtect, wmasowałam we włosy oliwkę ochronną. Zdziwiło mnie, że po zrobieniu paru ruchów szczotką od razu zobaczyłam efekt.
Przyszła do mnie zaciekawiona urządzeniem córka i zapytała, czy też może spróbować, bo jej włosy pofalowały się od gumki do włosów. W związku z tym, że ma prawie 12 lat, a wcześniej przeczytałam informację, że dzieci pod nadzorem też mogą korzystać ze szczotki, zgodziłam się. Jej test był krótki, ale efektywny. Córka raz przeciągnęła po każdym paśmie szczotką i włosy były gładkie. Była bardzo zadowolona z efektu i z tego, że sama sobie naprawiła fryzurę. Moje włosy wymagały trochę więcej czasu. Niesamowite jest to, jak działa obrotowa końcówka kabla – w ogóle nie odczuwa się jego obecności.
Przy samodzielnym prostowaniu włosów – na przykład prostownicą lub suszarką i szczotką modelującą – największy problem mam z tymi z tyłu głowy, nad karkiem. Zazwyczaj manewruję trochę na ślepo, przy czym jest to bardzo niewygodne. Po kilku próbach opadam z sił i włosy z tyłu wyglądają inaczej niż te z przodu. Tym razem prostowały się jednak bez trudu. Po prostu je czesałam, a one poddawały się ciepłu – ja też, bo szczotkowanie z każdym ruchem stawało się coraz bardziej relaksujące.
Test szczotki prostującej Philips BHH885/00 okazał się bardzo przyjemnym doświadczeniem. Jej konstrukcja pozwala na dotykanie skóry głowy podczas prostowania, a dodatkowo włosy, które przechodzą przez szczotkę, robią się ciepłe. To oznacza, że na skórę głowy za każdym przeciągnięciem opadają przyjemnie ciepłe pasma, co sprawiło, że poczułam się błogo, wręcz sennie.
Szczotka prostuje włosy, ale ich nie modeluje. Moje po wyprostowaniu nie wyglądały tak, jak bym chciała, ponieważ są mocno wycieniowane. Wszystkie były równiutko wyprostowane, przez co widać było cieniowanie. To też się sprawdziło, ponieważ dokładnie widziałam, gdzie są krótsze, a gdzie dłuższe, i poszczególne ich poziomy mogłam łatwo złapać prostownicą z okrągłymi bokami. Po wymodelowaniu efekt był taki, jak chciałam.
Test robiłam wieczorem. Natomiast rano kilkoma ruchami wygładziłam te pasma, które zdążyły już się trochę pofalować. Było to banalnie proste i trwało mniej niż dwie minuty.
Kiedy miałam już spakować szczotkę, osoba, która ma zrobioną trwałą, zgodziła się na próbę wyprostowania swoich włosów. Szczotka wyprostowała trwałą! Testy wyszły więc rewelacyjnie.
Podsumowanie testu szczotki Philips BHH885/00
Szczotkę prostującą Philips BHH885/00 mogę polecić każdemu, kto dąży do idealnie prostych włosów i na przykład codziennie walczy z humorzastą prostownicą, która tu przypiecze, tam sparzy albo zagniecie pasmo. Prostowanie szczotką daje efekt dużo szybciej i dużo łatwiej. Nie ma możliwości przypalenia włosów, ponieważ pasma tylko prześlizgują się po prostujących je płytkach. Właściwie nie da się nią także sparzyć, więc spokojnie można ją podarować nastolatce. Dla mojej córki jest idealna!