Pod szyldem krasomówczej nazwy WH-1000 ukrywa się nieprześcigniona seria bezprzewodowych słuchawek ANC. Przez dwa tygodnie miałam okazję testować jej najnowszy model – SONY WH-1000XM5. Jakie nowości tym razem przygotował japoński producent? Sprawdźmy!
Na premierę nowych słuchawek SONY czekałam już od dłuższego czasu. Na co dzień korzystam z WH-1000XM3, bez których nie wychodzę z domu. Mogę zapomnieć telefonu, kluczy czy obiadu, ale „soniaczy” – nigdy.
Już od trzech lat trójki towarzyszą mi w najróżniejszych sytuacjach: podróże, dojazdy, granie w gry, oglądanie filmów czy praca przez osiem godzin. Mam je na sobie nawet teraz, pisząc tę recenzję. Oczywiste jest zatem, że testując model WH-1000XM5, miałam wysokie wymagania. Czy zostały one spełnione?
Witajcie w erze minimalizmu, czyli kilka słów o designie WH-1000XM5
Największą zmianę pomiędzy XM3/XM4 a XM5 widać od razu. Wygląd piątek jest delikatniejszy, a kształty – łagodniejsze. W designie WH-1000XM5 panuje minimalizm, nie ma tu przeładowania detalem. Na plus również wrażenia dotykowe.
W najnowszym modelu SONY podeszło do sprawy bezgłośności bardzo dosłownie. Słuchawki WH-1000XM5 nie tylko wyciszają, ale również same są bardzo ciche. Nie słychać trzaskania czy brzdękania nauszników. To głównie zasługa nowego pałąka: piątki można regulować bezgłośnie i bezstopniowo. Pałąk jest elastyczny i niestraszne mu nawet skręcanie. W XM3 w miejscu styku ruchomych części często plączą mi się włosy. W WH-1000XM5 minimalistyczny pałąk niweluje ten problem.
Pochwalić należy również poduszki słuchawkowe – są mięciutkie i wyglądają na bardziej jakościowe. Dzięki temu w XM5 mniej mi się grzały uszy niż w poprzednich modelach. Wpłynęła na to również zmniejszona waga modelu. W porównaniu z 254 g w czwórkach i 255 g w trójkach, 250 g faktycznie robi różnicę. Niby tylko kilka gramów, ale po ośmiu godzinach słuchania zmianę czuć.
Podróżne słuchawki? Otóż nie tym razem
Miłe wrażenia z minimalistycznego designu nie przyćmią jednak tego, że słuchawki WH-1000XM5 straciły nieco swoją mobilność. Nowy pałąk, choć bardziej elastyczny, nie ma miejsc zgięcia. Oznacza to, że słuchawek nie da się złożyć. Poprzednie modele można wygodnie spakować do małego case’u i wrzucić do torebki / plecaka / bagażu podręcznego. Słuchawki WH-1000XM5 dostajemy w dużym etui, które już się nie zmieści do każdej torby.
Rozumiem jednak, że dla niektórych to może nie być aż tak duży problem. Przyznaję, że również rzadko używam etui. Trójki najczęściej rzucam luzem do plecaka (nie, nie są porysowane) albo trzymam po prostu na szyi. I przy testowaniu SONY WH-1000XM5 czekała mnie bardzo niemiła niespodzianka. Otóż w poprzednich modelach słuchawki po zsunięciu na szyję obracały się poduszkami do dołu i leżały na płasko. Natomiast w XM5 nauszniki się obracają… w drugą stronę. SONY, dlaczego?! Wygodniej mi było po prostu całkowicie zdjąć słuchawki, niż je zsuwać.
Redukcja hałasu w SONY WH-1000XM5 – rewolucja czy ewolucja?
Dokładnie pamiętam, jak w sklepie (RTV EURO AGD, rozumie się) pierwszy raz założyłam trójki na uszy. To była rewolucja. SONY wyciszającymi słuchawkami narobiło hałasu na rynku. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że wyznaczyło nowe standardy. Później była premiera WH-1000XM4 i było… w porządku. Czwórki wprowadziły kilka nowych przydatnych funkcji, ale wygłuszanie było na podobnym poziomie. Klienci oczekiwali większych zmian.
To właśnie wygłuszanie ANC (ang. Active Noise Cancelling) jest jednym z głównych powodów, dlaczego konsumenci sięgają po tę serię słuchawek SONY. Była to również moja główna motywacja w tym teście. Jednak już po krótkiej chwili z WH-1000XM5 wiedziałam, że jest to kolejny etap ewolucji.
Ważne, żebyśmy się dobrze zrozumieli – tak, w odniesieniu do ogółu poziom redukcji hałasu jest na najwyższym poziomie. Jednak w porównaniu z poprzednimi modelami różnica nie jest aż tak wyraźna. Nadal usłyszysz remont za ścianą, psy za oknem i nie zapomnisz, że jedziesz starym tramwajem, a nie włoskim pociągiem. Warto przyjąć bardziej realistyczną postawę, zwłaszcza w przypadku osób z nadwrażliwością dźwiękową (np. mizofonią), które oczekują całkowitego wygłuszenia.
W sytuacjach mniej ekstremalnych słuchawki SONY WH-1000XM5 sprawdzają się na medal. Open space im niestraszny. Można się skupić na pracy bez pośredniego uczestniczenia w rozmowach kolegów z biurka obok – po prostu ich nie usłyszysz*. ANC najlepiej sobie radzi w przypadku jednostajnego szumu tła, np. hałas w samolocie. W piątkach również lekko polepszono wygłuszanie wysokich dźwięków.
Ktoś kiedyś powiedział, że „odchudzenie” laptopa o każdy kolejny milimetr wymaga ogromu pracy inżynierów i dużego nakładu kapitału. Być może podobnie sytuacja wygląda w przypadku ANC. Rewolucję już mieliśmy, więc przesuwanie tej granicy dalej jest o wiele trudniejsze. W WH-1000XM5 zastosowano najlepszy na rynku system redukcji hałasu. Jednak różnica między XM5 a XM4/XM3 nie jest już tak spektakularna, jak między XM2 a XM3.
*Słuchawki testowałam z włączoną cicho muzyką. W przypadku włączenia samej redukcji hałasu dźwięki z zewnątrz są oczywiście wyraźniejsze.
Jakość muzyki i rozmów w SONY WH-1000XM5
Podobnie jak w przypadku ANC jakość dźwięku w piątkach jest taka jak w poprzednich modelach – czyli wyśmienita. Ulepszono odtwarzanie wyższych tonów, a barwa dźwięku stała się minimalnie cieplejsza. Poza tym nowe „tysiączki” nadal lekko faworyzują bas (nie jest to duża wada). W aplikacji można dostosować dźwięk do otoczenia, ale osobiście nie widziałam powodu gmerania w tym.
Bezprzewodowe słuchawki XM5 na pewno zadowolą większość casualowych użytkowników. Model WH-1000XM5 otrzymał certyfikat Hi-Res Wireless, oznaczający najwyższą jakość muzyki poprzez ulepszoną transmisję Bluetooth. Brak przewodu nie jest przeciwieństwem jakości.
Największe zmiany zaszły natomiast w rozmowach. Najsłabszym punktem „tysiączek” od zawsze były połączenia telefoniczne. SONY to sukcesywnie naprawia i w najnowszym modelu znajdziemy nie dwa (jak w XM3), nie pięć (jak w XM4), ale aż osiem mikrofonów! Znacząco ulepszyło to jakość połączeń. Rozmowy da się prowadzić, nawet idąc ulicą – dźwięki otoczenia zostają mocno zredukowane. Oczywiście nie są to słuchawki do nagrywania podcastów, ale jakość zbierania głosu jest bardziej niż wystarczająca.
Co nowego w funkcjach dodatkowych?
SONY lubi nowe funkcjonalności, a my za to lubimy SONY. Sterowanie gestami było strzałem w dziesiątkę i to rozwiązanie znajdziemy również w WH-1000XM5. Na dole lewej słuchawki znalazły się dwa przyciski: jeden do zmiany trybu ANC, drugi do włączania i parowania. Zaskoczyło mnie, że XM5 nie są tak „gadatliwe” jak XM3. Nie słychać już komunikatu „Power on” czy „Bluetooth connected” – komunikacja odbywa się tylko za pomocą pojedynczych dźwięków. Było to bardzo nieczytelne na początku, ale później się przyzwyczaiłam.
W SONY WH-1000XM5 poprawiono dokładność wykrywania noszenia – muzyka się wyłącza, gdy słuchawki są zdejmowane. Jest to funkcja, którą SONY wprowadziło w poprzednim modelu i udoskonaliło w piątkach. Rozpoznawanie rzeczywiście działa dobrze, a momentami wręcz… za dobrze. Muzyka się wyłączała nawet wtedy, gdy – nie zdejmując słuchawek – odsłaniałam jedno ucho.
Problem miałam z funkcją automatycznego wyłączania się urządzenia. Z niewiadomego powodu słuchawki WH-1000XM5 potrafiły się dezaktywować w losowych momentach, np. w trakcie odtwarzania muzyki. Ostatecznie wyłączyłam tę opcję w aplikacji. Zrezygnowałam również z Adaptive Sound Design – automatycznego dostosowania się ustawień ANC do otoczenia. Przy częstej zmianie otoczenia w krótkim czasie (biuro – ulica – tramwaj – ulica – dom) ciągłe skoki w mocy redukcji hałasu były frustrujące.
Natomiast bezdyskusyjnie na pochwałę zasługuje możliwość ładowania słuchawek przez trzy minuty, by słuchać muzyki przez kolejne trzy godziny. Jest to bardzo imponujący wynik i duży skok w porównaniu z poprzednimi modelami. Oby to był nowy standard w słuchawkach z aktywną redukcją szumów!
Test WH-1000XM5 – podsumowanie
WH-1000XM5 nie zamieniają XM4, tak samo jak XM4 nie zamieniły XM3. Wszystkie trzy modele znajdziemy na półkach sklepowych. Piątki są najnowszym wynikiem ciągłego procesu udoskonalania słuchawek przez SONY. Będą idealnym wyborem dla osób, które nie miały do czynienia z wcześniejszymi odsłonami i od razu chcą otrzymać najbardziej dopracowany model.
Nie widzę jednak powodu, dla którego posiadacze XM4/XM3 mieliby rezygnować ze swojego modelu na rzecz WH-1000XM5. Zmiany między urządzeniami nie są aż tak duże, by warto było (sporo) dopłacać. Choć oczywiście wszystko zależy od preferencji: minimalistyczny design i ulepszone rozmowy mogą stanowić dla kogoś kluczową kwestię. Ważniejszą niż składana konstrukcja i mobilność.